Językowa corrida

12.04.2024

Bratu i szwagrowi

Niedawno w gronie przyjaciół dyskutowaliśmy o twórczości pewnego pisarza. Jeden z dyskutantów zawahał się, gdy miał powiedzieć, że pisarz ów sporo uwagi poświęca Śląsku? Śląskowi? Jaka forma jest właściwa?

Wątpliwości kolegi wynikają z potrzeby zastosowania celownika, najrzadziej używanego przypadka gramatycznego. Fakt, że stawiamy go na trzecim miejscu, gdy wymieniamy nazwy przypadków, jest tradycją przejętą z łaciny i nie odzwierciedla jego pozycji w tekstach. Wahania przy wyborze właściwej formy celownika rzeczowników męskich potęguje także wariantywności końcówek: -u albo -owi.

Końcówka -u jest w celowniku znacznie rzadsza, przybiera ją współcześnie kilkanaście bardzo starych rzeczowników: bratuojcuchłopupanuksiędzuBogupsukotulwudiabłuświatu. Jednak w czasach prasłowiańskich i w początkach rozwoju polszczyzny była to najczęstsza końcówka celownika, końcówkę -owi przybierało tylko kilka rzeczowników. Ale to właśnie końcówka -owi zwyciężyła i dziś wszystkie rzeczowniki męskie poza wyżej wymienionymi, kończą się na -owiczłowiekowisąsiadowiszwagrowisamochodowikwiatowisłoniowimisiowi itd. Gdy zamiast -owi wybierzemy w tych rzeczownikach końcówkę -u, to wypowiedź nabierze charakteru żartobliwego: Oczko się urwało temu misiuTego kwiatu to pół światu.

Skoro jednak – zapytają czytelnicy – początkowo końcówka -owi w celowniku była znacznie rzadsza niż końcówka -u, to dlaczego właśnie ona zwyciężyła? To proste: zadziałała tu potrzeba stosowania form wyrazistych, jednoznacznych. Końcówka -u może być bowiem zakończeniem zarówno dopełniacza: długopis-uzeszyt-ubudyni-u, jak i miejscownika: o kufl-uo Mark-uo budynk-u i wołacza: Stach-u!słoni-u!wujk-u!, a także form dawnej liczny podwójnej: ocz-uusz-uw ręk-u. Tymczasem końcówka -owi przysługuje tylko celownikowi i nie powtarza się w żadnym innym przypadku! Nic więc dziwnego, że bardziej lub mniej świadomie nasi przodkowie zaczęli wybierać właśnie ją, stąd jej dzisiejsza dominacja.

Czasem końcówka -owi dodana do rzeczownika kończącego się w celowniku na -u sygnalizuje inne znaczenie słowa. Formy osłu i osłowi nazywają różne obiekty: forma z końcówką -u odsyła do zwierzęcia, a z końcówką -owi do człowieka, którego uznajemy za głupca. Podobnie jest z formami Bogu i bogowi. Pierwsza odnosi się do znaczenia ‘stwórca’, druga do znaczenia ‘istota otoczona kultem’, np. Hades – bóg podziemia. Taki zabieg uświadamia, jak ogromne możliwości tkwią w gramatyce.

Co do Śląska, to sprawa jest prosta: w celowniku ma końcówkę -owi, podobnie jak Gdańsk – GdańskowiKołobrzeg – Kołobrzegowi. A z trudniejszych form celownikowych przypomnę jeszcze takie: Kraków – Krakowowidzień – dniowimech – mchowilen – lnowirów – rowowicudzysłów – cudzysłowowiowies – owsowi. W razie wątpliwości słowniki (papierowe i internetowe) mamy pod ręką!

05.04.2024

Dwojaczki

Różne są potrzeby użytkowników polszczyzny. Jedni narzekają, że nasz język jest zbyt trudny, a gramatyka zbyt zawiła, innym natomiast form i znaczeń jest trochę za mało, więc szukają nowych. Do takiej refleksji skłoniły mnie dwa pytania przysłane do uniwersyteckiej poradni językowej.

Pierwsze dotyczyło rodzaju gramatycznego rzeczownika krople użytego w znaczeniu ‘lekarstwo w płynie, które zażywa się po kilka kropli’: krople na sercekrople do nosakrople do oczu. „Chciałbym użyć liczebnika do określenia, ile takich kropli używam – pisze korespondent poradni. –  Nie w znaczeniu, ile kropli wkrapiam, ale ile rodzajów kropli używam. Gdybym powiedział, że codziennie używam dwie krople, to by znaczyło, że zakraplam jedną kroplę, a po niej drugą, a nie o to chodzi. Czy mogę powiedzieć: Codziennie używam dwoje kropli?”.

Reguły gramatyczne polszczyzny nie przewidują łączenia rzeczownika żeńskiego kropla, krople z liczebnikiem zbiorowym. Kropla łączy się z liczebnikiem głównym: dwie krople, dwóch kropli. Tak jest i wtedy, gdy wyraz krople oznacza ‘lekarstwo’: Codziennie używam dwóch kropli: Farma i Natura. Można też – żeby nie tworzyć wypowiedzi dwuznacznej – sformułować to tak: Codziennie używam dwóch rodzajów kropli: Farma i Natura. Gdy stawiamy wyraz krople w mianowniku, na przykład: Na stoliku stoją krople, to mamy na myśli jakąś ich postać: opakowanie, buteleczkę. I tych właśnie określeń, które z kropli tworzą zamkniętą całość, musimy użyć, gdy chcemy powiedzieć o dwóch rodzajach  lekarstwa: Na stoliku stoją dwie buteleczki/dwa opakowania kropli do oczu.  

Mojej drugiej korespondentce potrzebna jest konkretna forma gramatyczna: „Czy w odniesieniu do rzeczownika dwojaczki można użyć liczby pojedynczej, czyli dwojaczek albo dwojaczka?”. We współczesnej polszczyźnie dwojaczki, inaczej ‘bliźnięta’, nie mają liczby pojedynczej. Dawniej istniała forma dwojak określająca ‘jedno z dwojga dzieci z tego samego porodu’, inaczej ‘bliźniak’, ale już się jej chyba nie używa. Dwojak to także ‘podwójny garnek gliniany z uchem w miejscu spojenia’, a jeszcze dawniej – ‘moneta dwugroszowa’. Dziś rzeczownik dwojaki to tylko dwa połączone naczynia, dwojaczki zaś to i ‘naczynia’, i ‘dzieci’.

Czy można od słowa dwojaczki w znaczeniu ‘bliźnięta’ utworzyć liczbę pojedynczą? Mechanizmy słowotwórcze polszczyzny dają taką możliwość: w rodzaju męskim to dwojaczek, w rodzaju żeńskim – dwojaczka. Czy takie formy są w użyciu? Chyba nie, bo nie notują ich słowniki, nie ma ich też w korpusach języka polskiego. Można utworzyć liczbę pojedynczą od synonimu bliźnięta, ale bliźnię czyli ‘dziecię razem z innym urodzone’ to też już nieco przestarzała forma. No i nie o to korespondentce chodziło…

29.03.2024

By, aby, żeby

O wyjaśnienie znaczenia i pisowni słowa by prosi czytelnik moich felietonów podpisujący się jako „Pilny student prawa”. Znalazł bowiem w internecie wyraz, który go zafrapował: wychylylybyśmy – i sprowokował do postawienia pytań. Trudno mi się odnieść do tej nietypowej formy wyrazowej, bo traktuję ją jako ortograficzny żart naśladujący wymowę słowa wychylilibyśmy. Taką postać ma forma drugiej osoby liczby mnogiej trybu przypuszczającego czasownika wychylić.

Tworzenie form tego trybu jest jednym z zadań elementu słownego byposzłabymmiałbyśwziąłbywidzielibyśmypisalibyściemówiliby itp. W formach pierwszej i drugiej osoby obu liczb cząstka -by łączy się z końcówkami czasownika: -m-śmy-ście. Zarówno -by, jak i czasownikowe końcówki, a także opisany w poprzednim felietonie zaimek się należą do ruchomych elementów językowych. W praktyce owa ruchomość polega na ich dowolnym szyku. Końcówki czasownikowe mogą się łączyć z różnymi wyrazami: Zrobiliśmy to i Myśmy to zrobili. W różnych miejscach zdania stawiamy też cząstkę byMusiałaby to najpierw zrobić, Ona by to najpierw musiała zrobić. Słowo by jest tu partykułą, czyli wyrazem, który – sam niewielki – ma moc zmieniania sensu wypowiedzi. Jest wszak różnica między wychyliliśmy a wychylilibyśmy. Ale partykuły to temat na inne opowiadanie…

By jest także samodzielnym słowem, mogącym pełnić w zdaniu funkcję spójnika. Jako spójnik ma sporo zadań polegających na łączeniu członów w wypowiedzeniu złożonym. Może na przykład informować o celu: Mówił to, by zrobić wrażenie. Może sygnalizować następstwo czynności: Wrócił z wyprawy, by zaraz wyruszyć w kolejną. Może też łączyć składnik zdania z wtrąceniem: Postąpił nierozsądnie, by nie powiedzieć, głupio albo: Oto pierwsze, gorące - by tak rzec - egzemplarze tej monografii.

Ze słowem by mamy też trochę kłopotów składniowych i ortograficznych. Pierwsze wynikają z niepewności, czy formy byabyżeby mają takie samo znaczenie i czy można ich używać zamiennie. Można, jeśli są spójnikami. Mogę powiedzieć: Postępuj tak, by/aby/żeby się później nie wstydzić. Ich wybór zależny jest od poziomu stylistycznego tekstu. Słowo by występuje też w potocznych konstrukcjach: Jak by nie byłoCo by nie powiedziećKto by nie przyszedłGdzie by nie poszedł. Norma ich nie akceptuje, ale w zwyczaju językowym są zakorzenione.

Największe kłopoty mamy chyba z pisownią tej cząstki, bo szczegółowych reguł jest sporo. Najogólniej można powiedzieć, że jeśli by występuje w zdaniu jako spójnik, zapisujemy go rozdzielnie. Jeśli jednak jest partykułą, to pisze się albo łącznie, albo rozdzielnie, w zależności od tego, z jaką kategorią wyrazów sąsiaduje. Więc bez słownika ortograficznego ani rusz…

Życzę Państwu, by święta Wielkanocne były spokojne i pogodne.

22.03.2024

Było się tu i tam

Dzisiejszą refleksję językową dedykuję „Pilnemu studentowi prawa”, czyli komentatorowi mojego kurierowego felietonu, ukrywającemu się pod takim właśnie nickiem. Pilny student prosi o wyjaśnienie funkcji i miejsca w zdaniu dwóch wyrazów: by i się. Każdy z tych wyrazów zasługuje na oddzielne omówienie, dlatego dziś rozpatrzę tylko zaimek się. Zanim przejdę do właściwego wątku, wyjaśnię, że angielski nick to inaczej ‘pseudonim używany w internecie’, a czasownika dedykować użyłam w tradycyjnym znaczeniu ‘ofiarowywać’, a nie ‘przeznaczać’.

Zaimek się zwykle towarzyszy czasownikowi i komunikuje, że wykonawca czynności sam jej podlega: Myję sięUczesał sięPrzekonała się, albo że jest jej wykonawcą: Zrobi sięByło się tu i tam.  Czasami się stoi przy czasowniku po to, by wzmocnić czynność. Nie ma wtedy charakteru zwrotnego, tylko modyfikuje znaczenie czasownika. Pytać sięwrócić sięchwytać siępatrzeć siękochać się to więcej, intensywniej albo inaczej niż pytaćwrócićchwytaćpatrzećkochać.

Zaimek się jest ruchomym elementem zdania, toteż powinien często zmieniać swoje miejsce. Może stać po czasowniku, i jest to jego najczęstsza pozycja, może też stać przed czasownikiem. W zasadzie może zajmować dowolne położenie, bo tylko dwa miejsca w zdaniu: początek i koniec, są dla niego niewłaściwe. Nie możemy powiedzieć: Się zdarzyło wiele złego, bo się jest formą słabą, a początek zdania wymaga mocnego elementu: Zdarzyło się wiele złego. Postawienie słabego się na początku zdania tworzy szyk nienaturalny dla polszczyzny. Taki szyk możliwy jest tylko wtedy, gdy chcemy wyrazić jakieś emocje albo zażartować: Się porobiłoSię wylałoSię wie!

Koniec zdania to dla zaimka się też nie zawsze właściwe miejsce. Irytujący jest głos w windzie, który informuje, że: Drzwi zamykają się, jakby nie można było nagrać po polsku: Drzwi się zamykają. Niezgrabnie brzmi komunikat: Dzisiejsze zebranie nie odbędzie się, lepiej go sformułować na przykład tak: Informujemy, że dzisiejsze zebranie się nie odbędzie. Rzecz jasna, jeśli zdanie składa się tylko z czasownika i zaimka, to kolejność jest oczywista: Postaraj sięCzęstujcie sięZachmurzyło się.   

We wzorcowo napisanym tekście zaimek się powinien swobodnie po zdaniu wędrować. Najlepszym miejscem jest dla niego pozycja bezpośrednio przed czasownikiem: Uważaj, żebyś się nie skaleczył, może też stać kilka miejsc przed czasownikiem: To się tylko tak panu wydajeNie chcę się z tobą ciągle kłócić. Nie mamy tu jednak żadnego normatywnego rygoru, wszystko zależy od melodii zdania.

Czy stawianie się po czasowniku jest wpływem języka rosyjskiego? Wątpię, bo dziś polszczyzna nie ulega rosyjskim wpływom. To raczej efekt ogólniejszej tendencji do unieruchamiania różnych form językowych. Dotyczy to zwłaszcza cząstek -śmy-ście, które łączymy głównie z czasownikiem: Dobrze zrobiliście, a bardzo rzadko z innymi wyrazami: Dobrzeście zrobili. Dotyczy to także prób nieodmieniania imion, nazwisk i innych nazw, czego aprobować nie można, bo stoi to w jawnej sprzeczności z duchem polszczyzny.

15.03.2024

Nowa wymowa

Pisząc o nowej wymowie, mam na myśli akcentowanie wyrazów. Ktoś by powiedział: a co to za problem? W polszczyźnie akcent jest stały i pada na przedostatnią sylabę.

W zasadzie tak, ale gdyby to była reguła bezwyjątkowa, nie byłoby o czym pisać. Tymczasem mamy od niej kilka odstępstw wynikających z budowy wyrazu i z jego pochodzenia. W wyrazach obcych akcent pada na trzecią sylabę od końca. Dotyczy to zwłaszcza słów zakończonych na -ika, -yka, np. mateMAtyka, poliTEchnika. Na trzeciej od końca akcentowane są niektóre wyrazy zakończone na -um, np. MAksimum, TEchnikum, a także wyrazy zapożyczone, na przykład WAszyngton, uniWERsytetKOmitet.

Akcent na trzeciej sylabie od końca mają też liczebniki złożone: CZTErystaSIEdemset. Wynika to z ich dwuczłonowej budowy, bo gdy oddzielimy formy liczebnika sto-sta-set, to akcent w samodzielnym liczebniku: czterysiedem pozostaje niezmienny. Na trzeciej sylabie od końca akcentuje się czasowniki w liczbie mnogiej czasu przeszłego: POszliśmywiDZIEliście. Zauważmy, że akcent w podstawowych formach czasowników nie zmienia się mimo dołączonych do nich cząstek -śmy, -ście. Na trzecią sylabę od końca akcentowane są też spójniki zawierające cząstki -śmy-ście-by, np. abyśmyżebyściejeślibyjeżeliby.

Jednak różnicowanie akcentów w wymowie nie jest powszechne. Już w latach sześćdziesiątych XX wieku profesor Witold Doroszewski pisał, że „skłonność do przerzucania akcentu na trzecią sylabę od końca jest cechą języka inteligenckiego”. Współcześnie nie mówi się o „języku inteligenckim”, a i pojęcie inteligencji trochę się zmieniło. Dziś mówimy raczej o powszechnym zwyczaju językowym, którym określamy praktykę językową wszystkich mówiących i piszących Polaków. A w powszechnej praktyce wymawianiowej akcent stabilizuje się na drugiej sylabie od końca bez względu na pochodzenie i budowę wyrazu. Wiele osób nad tym ubolewa, ale tej ujednolicającej tendencji już się nie da zatrzymać. 

A jednak coś niespodziewanego i nieprzewidzianego dzieje się w wymowie. Coraz częściej słyszę bowiem akcent stawiany na pierwszej sylabie wyrazu. Już Adaś Miauczyński, bohater „Dnia świra” Marka Koterskiego z rozpaczą mówił, że to wina telewizji, w której mówi się: PRZEdłużająca się wojna zamiast przedłużaJĄca się wojnaPIknikowy nastrój zamiast pikniKOwy nastrójw CAłej Polsce zamiast w całej POlsce. Teraz tę rażącą manierę obserwuję w wypowiedziach prezenterów telewizji i autorów różnych filmików umieszczanych w internecie: CAła Polska BĘdzie dziś SŁOneczna. Albo: EKSpresowe ciasto BEZ mąki. POtrzebujemy budyniu BEZ cukru, który ZNAjdziecie w KAżdym sklepie.

Eliminowanie wyjątków od reguły akcentowania przedostatniej sylaby jest zrozumiałe, bo wynika z językowej ekonomii. Ale maniera przesuwania akcentu na pierwszą sylabę jest zadziwiająca i niepotrzebna. Jeśli chcemy jakiejś różnorodności w akcentowaniu, to różnicujmy go w zgodzie z tradycją i nie twórzmy bytów nad potrzebę.

08.03.2024

Wytknięcie służbowe

Wpadła mi w ręce gazetka z opisem kandydatów w zachodniopomorskich wyborach samorządowych. Nasi przyszli radni w krótkich, samodzielnie sformułowanych notatkach prezentują swoje sylwetki. Czytałam te teksty z zainteresowaniem, jednak lekturę psuła mi przykra usterka, powielona tyle razy, ilu jest kandydatów: nienaturalny szyk imion i nazwisk. Wszystkie bowiem notki opatrzone były najpierw nazwiskiem, potem imieniem kandydata.

Zastanawiam się, co powodowało redaktorami gazetki, że zdecydowali się na takie rażące wykroczenie przeciw regułom języka. Czy rzeczywiście mówią, że będą głosować na Kowalskiego Adama albo Nowaka Jana? Przecież nikt tak nie powie ani nawet nie pomyśli! Możemy powiedzieć: Zagłosuję na Jana Nowaka, możemy też prościej: Zagłosuję na Nowaka. Ale nigdy na Nowaka Jana!

Ten nienaturalny szyk byłby usprawiedliwiony, gdyby owe 49 nazwisk było umieszczonych na liście wyborczej. Ułatwiłoby to wyborcom odnalezienie właściwego nazwiska. Ale nigdy nie powinien się pojawić w tytułach tekstów prezentujących kandydatów! Jest to tak nienaturalne, że sami redaktorzy wpadli w zastawioną przez siebie pułapkę, bo na pierwszej stronie piszą: Sprawdzony prezydent Krzystek Piotr, a na trzeciej: Piotr Krzystek – sprawdzony prezydent. To w końcu jak myślą i mówią?

W 1954 roku profesor Stanisław Urbańczyk opisał historię „kilku energicznych wystąpień w obronie tradycji”. Otóż ówcześni redaktorzy „Głosu Wielkopolskiego” w notatce zatytułowanej „Wstyd” piszą, że na afiszach tramwajowych Domu Książki imiona autorów podano po ich nazwiskach, zamiast przed nazwiskami. W odpowiedzi na tę publiczną krytykę Dom Książki przysłał do redakcji wyjaśnienie, że afisze będą zdjęte i zastąpione innymi, a „w stosunku do pracownika redagującego afisz wyciągnięto odpowiednie wnioski, udzielając mu wytknięcia służbowego”.

Dlaczego szyk: najpierw nazwisko, potem imię jest tak rażący? Przede wszystkim dlatego, że jest sprzeczny z tradycją historyczną i językową. Początkowo mieliśmy tylko imię: Radost, Miłosław. Później do imienia dodawano imię ojca: Adalbert syn Sulena, miejscowość, z której człowiek pochodził: Zbyszko z Bogdańca albo wykonywany zawód: Paweł koniuszy. Później formy odojcowskie: Wojciech Sirakowic (czyli syn Siraka), a także przezwiska: Sulisław Gęba. Jeszcze później – drugą nazwę, najczęściej od nazwy miejscowości, np. Jan z Oleśnicy, Mikołaj Sułkowski (pochodzący z Sułkowic). Dopiero w XVII wieku szlachta zaczyna nosić nazwiska dziedziczone.

Kolejność: nazwisko i imię jest też sprzeczna z powszechnym zwyczajem językowym. Choć współcześnie nie pamiętamy o historii kształtowania się systemu imienniczego, to o sobie samych i o innych osobach mówimy i myślimy utrwalonym szykiem: Adam MickiewiczJózef PiłsudskiOlga Tokarczuk. I nikt nie powiedziałby inaczej! Więc skąd ten samorządowy pomysł, by w gazetce to zmienić? Chyba trzeba komuś udzielić „wytknięcia służbowego”.

01.03.2024

Prawdziwy koszmar

Napisał do mnie silnie wzburzony młody człowiek. Otóż ma on kolegę obcokrajowca, który uczy się języka polskiego. I tenże kolega twierdzi, że nauka naszego języka to „prawdziwy koszmar”! Bo nie dość, że mamy trudny język, to jeszcze według niego na żaden inny język nie ma tak silnego wpływu polityka. I że „w naszym kraju, trzeba używać takich form, na jakie się umówili w gronie politycznym”. Mojemu korespondentowi chodzi głównie o formy feminatywne, których „nie można odnaleźć w słownikach”, o psycholożkęarchitektkępsychiatrkęministrę itp. Jego zdaniem formy te są preferowane przez „lewicowe posłanki”.

O feminatywach pisałam już wiele felietonów, więc tym razem napiszę krótko: to nie polityka ma wpływ na obecność nazw żeńskich w polszczyźnie, tylko my, użytkownicy języka. Język bowiem odzwierciedla życie, a w życiu zawodowym, społecznym i politycznym współczesne kobiety są bardzo aktywne. Chcą być też obecne w języku, stąd polityczkiposłankiprezeskiprofesorki czy rektorki. Utrwalone formy: pani politykpani posełpani prezespani profesorpani rektor są poprawne i właściwe, ale mniej ekonomiczne (dwa wyrazy) i wciąż powielają formę męską. A chodzi o to, by odrzeć nazwy żeńskie z cech pomniejszających i lekceważących. By nie mówić i nie myśleć, że sprzątaczka czy nauczycielka to formy właściwe, a profesorka czy prezeska już nie... To przecież takie same konstrukcje słowotwórcze nazywające zawody albo stanowiska kobiet! A że ich jeszcze nie ma w słownikach? Słowniki tworzy się wolno, a język zmienia się szybko, bo życie przyspiesza...

Mój korespondent zarzuca kobietom hipokryzję: „Czy któraś z tych osób na drzwiach swojego gabinetu używa takich form? Żadna! I to jest właśnie hipokryzja i zakłamanie. Bo nie spotkałem ani ja, ani mój szanowny kolega, który zwrócił na to uwagę, żadnych drzwi z wizytówką: Stomatolożka, Psychiatrka, Politolożka Anna Kowalska. Czyżby nie brzmiało to poważnie?”. Oj, to się koledzy niezbyt pilnie rozglądali! W wielu instytucjach, zwłaszcza w tych, którymi rządzą kobiety, formy żeńskie widnieją na drzwiach gabinetów i na wizytówkach właścicielek. Warto najpierw sprawdzić, zanim się człowiek da ponieść emocjom.

Autor listu staje po stronie cudzoziemców biedzących się nad zawiłościami polszczyzny i pisze tak: „Architektkapsychiatrka – jaki obcokrajowiec to wymówi?!”. A cóż to za argument!? Czy mielibyśmy także wyrzucić z języka chrząszcza, który brzmi w trzcinie, niewymawialnego dla cudzoziemca? Albo zapomnieć o filmowym Grzegorzu Brzęczyszczykiewiczu, który brzmieniem wymyślonego nazwiska doprowadził Niemca do rozpaczy? To byłby dopiero prawdziwy koszmar, polszczyzna bez źdźbłagżegżółki czy brzeszczotu!

Naprawdę, nie szukajmy dziury w całym i doceńmy bogactwo własnego języka, jego wyjątkowość i wspaniałość!  Bo w jakim innym języku dwa obiekty mogą być określane aż tyloma formami niosącymi dodatkowe znaczenia: dwadwajdwóchdwiedwojedwójka? Aż współczuję szanownemu koledze...

23.02.2024

Dzieńdoberek!

- Dzieńdoberek, mam pytanko! – z takimi radosnymi słowami uczeń wkroczył do gabinetu dyrektora szkoły. O czym świadczy forma powitania? Czy o tym, że w szkole panuje przyjazna atmosfera? Czy o radosnym usposobieniu młodzieńca? A może o tym, że młody człowiek jeszcze nie nabył kompetencji komunikacyjnych i nie wie, jakich słów w tej konkretnej sytuacji użyć?

Myślę, że o wszystkim po trosze. Zapewne w szkole uczniowie czują się dobrze, skoro uczeń wybrał taką familiarną formę zwrotu do dyrektora. Na pewno też intuicyjnie wie, że zdrobnienia, których użył, tworzą przyjazną atmosferę. Zabrakło mu tylko wyczucia sytuacji.

Zdrobnienia bowiem mają wiele ograniczeń. Służą głównie do sygnalizowania różnorodnych emocji, a przecież nie w każdej sytuacji można je okazywać. Zdrobnień używa się, by wyrazić miłość, czułość, życzliwość, żartobliwość, ale także uszczypliwość, sarkazm, ironię. Zdrobnienia towarzyszą nam w kontakcie dzieckiem albo ukochaną osobą: czeszemy włoski, masujemy brzuszek, myjemy łapeczki. Stosujemy je, by zbudować pozytywną relację z rozmówcą: przyjaciołom przesyłamy buziaczki, a miłym znajomym pozdrowionka.   

Zdrobnienia mogą być też niebezpieczne, można ich bowiem użyć, by kogoś wyśmiać: bohaterek, hehe, albo kogoś zlekceważyć, zwłaszcza gdy zdrabnia się nazwy narodowości: ŻydekPolaczek. Rzecz ciekawa, że zdrobnienia wyrażające negatywne emocje nie drażnią nas tak bardzo, jak te, które swoją familiarnością skracają dystans. A już najbardziej irytujące są pieniążki! Przyznam, że pieniążki i mnie irytują, choć jestem wielką miłośniczką zdrobnień.

I nie tylko ja. W znakomitej książce „Wszystko zależy od przyimka. Bralczyk, Miodek, Markowski w rozmowie z Jerzym Sosnowskim” nasi wybitni językoznawcy zgadzają się co do tego, że zdrobnienia są wyjątkową właściwością polszczyzny i że nie wszystkie języki mogą się, tak jak nasz, poszczycić całymi ciągami zdrobnień. Więc choć profesor Miodek wiozącemu go taksówkarzowi, który „ma pytanko” odpowiada: „Wolałbym pytanie, wie pan”, to jednak mówi: „Zobacz, że to jest u nas cudowne, że możemy płakaćpłakuniaćpłakusiać, prawda? Lekkoleciutkoleciuteńkolekuchno”.

O polszczyźnie wiadomo, że jest językiem ciepłym, bo jest wytworem naszej „ciepłej” kultury. A jednym ze sposobów ocieplenia kontaktu jest właśnie użycie wyrazów zdrobniałych. Ale uczeń wchodzący do gabinetu dyrektora takich form wyrazowych powinien się wystrzegać. Ta konkretna sytuacja wymaga od niego neutralnych środków językowych, starannego doboru słów, wyrażania emocji w treści, a nie w formie wypowiedzi.

Więc chociaż ani zdrobniałe pytanko, ani żartobliwy dzieńdoberek nikogo nie obrażają, to jednak trzeba je zostawić na inne okoliczności. Do tej konkretnej sytuacji pasuje tylko tak sformułowana wypowiedź: Dzień dobry, panie dyrektorze. Mam pytanie.

16.02.2024

Pański

Na uczelniach trwa sesja, toteż studenci częściej niż zwykle piszą do swoich wykładowców. W e-mailach chodzi o trudne sprawy, nic więc dziwnego, że forma wiadomości jest szczególnie wyszukana. Bywa jednak, że starannie dobierane słowa użyte są niewłaściwie.  

Jedna z piszących osób formułuje swoje pytanie tak: „Chciałabym uprzejmie Panią spytać o sprawę mojej nieobecności na egzaminie z Pańskiego przedmiotu”.  Inna podobnie: „Za wszelkie niedogodności i zamieszanie, jakie moja nieobecność spowodowała, serdecznie przepraszam. Doceniam Pańskie wsparcie i zrozumienie w tej trudnej sytuacji”. Choć e-maile przyszły od różnych osób, to w obu znalazł się ten sam zaskakujący błąd: niewłaściwie użyty przymiotnik pański 

Wyraz pański odnosi się do mężczyzny, do którego się zwracamy i z którym jesteśmy na pan: Pański list był bardzo uprzejmyPańska córka znakomicie zdała egzamin. Słowo to oznaczone jest w słownikach jako książkowe albo nieco przestarzałe. Używamy go rzadko, zwykle zastępujemy rzeczownikiem pan stawianym w dopełniaczu: Pana córka zdała egzamin. W języku potocznym pański pojawia się chyba tylko w humorystycznym cytacie z filmu „Miś”: „Nie mamy pańskiego płaszcza i co pan nam zrobi?”.  

Przymiotnik pański dotyczy też pana jako dawnego właściciela ziemskiego: Pańskie rozkazy służba spełniać musi. To znaczenie jest także ukryte w znanym do dziś porzekadle: Pańskie oko konia tuczy, którego używamy, by powiedzieć, że sprawy idą lepiej, jeśli ich dogląda zainteresowana osoba. Wyraz pański ma też znaczenie religijne, gdy odnosi się do Boga: Grób PańskiŚwięci Pańscy 

Słowa pański nie można użyć w zwrocie do kobiety choćby z tego względu, że jest przymiotnikiem rodzaju męskiego. (Co prawda współcześnie jest możliwość określania kobiet męskimi przymiotnikami, na przykład Anna Wiśniewska – dyrektor generalny albo Ewa Nowak – redaktor prowadzący, ale wynika to z innych kulturowych powodów). Od słowa pan można utworzyć przymiotnik żeński za pomocą cząstek -in-inypanin albo paniny. Ma on jednak cechy wyrazu przestarzałego, co nie znaczy, że jest niepoprawny. Dziś cząstka -in występuje głównie w nazwach miejscowych: Marysin albo w zroście maminsynek. W języku starannym formy paninpaniny nie są używane, więc w przytoczonych studenckich e-mailach byłyby niewłaściwe.  

Ciekawy jest los słowa pański w nazwie pańska skórka jak nazywano niegdyś ‘miękką słodką masę z cukru, gumy arabskiej i białka dawaną dzieciom jako lek przeciw kaszlowi’. Współcześnie tak nazywa się wyrób cukierniczy ze śmietany, mający postać elastycznej masy. Jak interpretują to historycy języka, nie chodzi tu o pana, tylko o pannę, bo pierwotnie była to panieńska skórka (ze względu na swą delikatność?), ale nazwa skróciła się o jedną sylabę.  

Tak więc wiemy już, że osoby piszące e-maile dokonały niewłaściwego wyboru form adresatywnych. Zwracając się do kobiety, powinny użyć tylko formy pani. Innej możliwości w tej konkretnej sytuacji nie było. 

09.02.2024

Stosowność

Gdy mówimy – zachowuj się stosownie, to myślimy o takim zachowaniu, jakie powinno być w danej sytuacji: odpowiednie do okoliczności, właściwe, adekwatne. Skąd wiemy, jakie powinno być? Musimy sami to ocenić, a narzędzia do oceny daje nam wychowanie, obycie, doświadczenie społeczne.

Pojęcie stosowności odnosi się także do zachowań słownych. Mówić stosownie to dokonywać wyboru środków językowych w zależności od tego, jako kto i do kogo mówimy, a także o czym, po co, kiedy i gdzie mówimy. (Pisząc „mówimy” mam na myśli również pisanie, które dziś często zastępuje rozmowę, np. esemesy, mejle, czaty).

O co chodzi w stosowności?  O to, by mówić i pisać tak, aby nie urazić rozmówcy i nie wywołać nieporozumień. By to, co chcemy przekazać, powiedzieć odpowiednio, z osobistym wyczuciem. Ale jak to zrobić, skoro każdy ma inne wyobrażenie tego, co można i co wypada? Już w starożytności Cyceron mówił, że „Jak w życiu, tak w wymowie, nic nie jest trudniejsze, jak rozpoznać to, co przystoi”.

Weźmy za przykład sformułowanie studentki piszącej wiadomość do wykładowczyni: Z ogromnym żalem zwracam się do Pani w sprawie mojej nieobecności na ostatnich zajęciach i egzaminach. Wyrażenie z ogromnym żalem jest stosowne w sytuacji, gdy opisujemy jakąś stratę, np. Z ogromnym żalem zawiadamiamy o odejściu naszego przyjaciela… Niestosowne jest jego użycie w sytuacji – by tak rzec – podbramkowej, gdy właśnie okazało się, że niespodziewanie nadeszła sesja, na zajęcia się nie chodziło i nie ma podstaw do zaliczenia przedmiotu… Tu raczej, by ociągnąć cel, trzeba było użyć słów rzeczowych, argumentów, a nie emocji i wydumanych fraz. „Nie mów niedbale o poważnych sprawach ani uroczyście o marnych…, nie dołączaj przydawek do lichych wyrazów” – te słowa Arystotelesa idealnie oddają istotę stosowności. Można je zrównoważyć Norwidowskim cytatem: „Odpowiednie dać rzeczy słowo”. Żadnej z tych wskazówek autorka mejla jednak nie uwzględniła…

Niestosowne jest także pomijanie należnych tytułów i nazw godności w sytuacji, gdy są one ważne. Jeśli na sali wykładowej siedzą słuchacze, którzy przyszli na wykład akademicki, to trzeba go zapowiedzieć tak: Wykład poprowadzi pani profesor Jolanta Wysocka, a nie pani Jolanta Wysocka. W tej konkretnej sytuacji tytuł jest ważny. Nie ma natomiast potrzeby używać tytułu wtedy, gdy osoba występuje w sytuacji innej niż zawodowa. Tak są ukształtowane społeczne zwyczaje, które warto respektować.

Stosowność to inaczej takt retoryczny, czyli umiejętność takiego zachowania słownego, by odbiorca nie poczuł się zakłopotany. Stosowna mowa powinna być zgodna z dobrym obyczajem i dobrze przyjmowana przez słuchaczy.

Używamy plików cookies, aby zapewnić najlepszą jakość. Kontynuując korzystanie z naszej strony, zgadzasz się z naszą polityką dotyczącą plików typu cookies.