Językowa corrida

05.09.2025

Brukselka

Zaczął się wrzesień, mamy cztery miesiące, by przyzwyczaić się do kilkunastu zmian w regułach pisowni, które czekają nas od stycznia przyszłego roku. O zmianach pisałam rok temu, gdy Rada Języka Polskiego je ogłosiła. Teraz jest dobry czas, by je sobie przypomnieć.

Czy lubią Państwo brukselki? Ja lubię, a kilka znam. Znam też brukselczyków, są przyjaźni i otwarci. Wiem również, że pisana forma brukselka jest myląca, bo ma dwa znaczenia, i tylko kontekst zdania pokazuje, o które znaczenie chodzi: czy o warzywo, czy o mieszkankę Brukseli. Wszystko przez regułę, zgodnie z którą małą literą pisze się nazwy mieszkańców miast. A w zasadzie przez wyjątek od ogólnej reguły, która teraz brzmi tak: Wielką literą pisze się nazwy mieszkańców części świata: Afrykanin, Amerykanka, Azjata, nazwy hipotetycznych mieszkańców planet: Marsjanin, Wenusjanka, nazwy mieszkańców krajów: Argentyńczyk, Boliwijka, Czeszka, Niemiec, Polka. Małą literą pisze się nazwy mieszkańców miast, osiedli i wsi: warszawianka, poznaniak, wrocławianin. Jestem więc Europejką, Polką, ale szczecinianką... Czy ma to jakieś uzasadnienie?

Być może powodem ustanowienia owej reguły była możliwość odróżnienia w pisowni znaczeń takich nazw jak: Babilończyk ‘mieszkaniec Babilonii’ od babilończyk ‘mieszkaniec miasta Babilon’, Meksykanin ‘obywatel państwa Meksyk’ od meksykanin ‘mieszkaniec miasta Meksyk’, Rzymianin ‘obywatel starożytnego państwa rzymskiego’ od rzymianin ‘mieszkaniec miasta’. Ale owo rozróżnienie dotyczy tylko kilku nazw wspólnych dla mieszkańców miast i obywateli państw! A reszta mieszkańców?

Jest jeszcze jeden powód, by tę regułę kwestionować. Nazwy miast są często podstawą eponimów, czyli utworzonych od nich wyrazów pospolitych. Mamy w polszczyźnie ich całkiem spory zbiór, wymienię tylko kilka: brukselka – mieszkanka Brukseli i warzywo, bostonka – mieszkanka Bostonu i choroba, florentynka – mieszkanka Florencji i ciastko, pekińczyk – mieszkaniec Pekinu i rasa psa, wiedenka – mieszkanka miasta i kiełbasa, a także but i linia kolejowa, spartanin – mieszkaniec miasta Sparta i człowiek prowadzący surowy tryb życia. Ortografia nie wskazuje na różnicę w ich znaczeniu.

Są i inne eponimy utworzone od nazw mieszkańców i obywateli państw, ale te różnią się pisownią: Polka i polka (taniec), Francuz i francuz (rodzaj klucza), Finka i finka (rodzaj noża), Japonka i japonka (rodzaj buta), Hiszpanka i hiszpanka (choroba) Kanadyjka i kanadyjka (rodzaj łodzi), Amerykanka i amerykanka (rodzaj tapczanu) itp. Ta grupa wyrazów o zróżnicowanej ortografii jest dodatkowym argumentem za zmianą dotychczasowej reguły.

I dlatego od 1 stycznia 2026 roku wszystkie nazwy mieszkańców utworzone od nazw części świata, państw, krain, regionów, miast, osiedli i wsi będziemy pisać wielką literą. Kłopotliwy wyjątek, w praktyce często nieprzestrzegany, zostaje usunięty, a reguła będzie taka, jaką lubimy: prosta, jasna i bezwyjątkowa.

29.08.2025

Kiełba z herbą

Jedną z tendencji słowotwórczych współczesnej polszczyzny jest potrzeba skracania wyrazów. Lubimy krótsze słowa nie tylko dlatego, że są prostsze w odbiorze, lecz także dlatego, że zawierają więcej świeżości, żartobliwości, tajemniczości niż ich pełne formy.

W twórczym skracaniu wyrazów przodują ludzie młodzi, bo lubią zabawy słowne. Wystarczy zajrzeć do Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego, w którym badacze gromadzą najnowsze słownictwo, albo do zasobów Młodzieżowego Słowa Roku (dostępnych w sieci).  Młodzi są też głównymi uczestnikami mediów społecznościowych, forów internetowych, w których wymagana jest szybkość i zwięzłość przekazu. O co w tym chodzi, pokazują tytułowe słowa felietonu. Wiemy, że kiełba to ‘kiełbasa’, a herba to ‘herbata’, ale ileż więcej w nich żartu i rubaszności niż w formach neutralnych!

Nowych słów w obu zbiorach jest naprawdę dużo. Jest alko ‘alkohol’ i biżu ‘biżuteria’: „Ta biżu została stworzona na moje zamówienie”. Jest Konfa ‘Konfederacja’ (ugrupowanie polityczne) i konfa ‘konferencja’: „Jutro organizujemy szybką konfę na Zoomie”. Jest kebs czyli ‘kebab’: „Zdarza się panu zjeść kebsa na mieście?”, i dwie pieszczotliwe nazwy: komć ‘komentarz umieszczany w internecie’: „Za mało komciów było pod poprzednim wpisem”, i mesio ‘messenger’: „Czy na mesiu da się cofnąć wysyłanie wiadomości?”. Jest normik ‘osoba przeciętna, nieprzynależąca do żadnej subkultury, niewyróżniająca się’: "Czy mówiono wam kiedyś, że jesteście inni? Czy w świecie normików czujecie się jak wyrzutki?”. Jest szacun ‘szacunek’, który już się zadomowił w polszczyźnie potocznej: „Marku, wielki szacun dla ciebie za to, jakim jesteś człowiekiem”, i jest wzrusz ‘wzruszenie’: „Nie wiem, czy to hormony, czy ta książka jest taka piękna, ale wzrusz był”. Jest znana też starszemu pokoleniu siłka ‘siłownia’, na której ćwiczy się bicki ‘bicepsy’, no i ulubiona przez część rodaków biedra ‘sklep lub sieć sklepów Biedronka’. Są także tajemnicze i żartobliwe małż i małża ‘małżonek’ i ‘małżonka’.

Ciekawe są również inne neologizmy, na przykład bliknąć ‘przelać komuś pieniądze za pomocą aplikacji blik (systemu płatności bezgotówkowych)’: „Bliknij i błyskawicznie rozlicz się ze znajomymi”. Jest polecajka ‘polecenie komuś jakiejś książki, filmu’: „Książkowe polecajki czytelników miejskiej biblioteki”. Jest wyrażenie robić coś, zachowywać się na bezczela, czyli w sposób arogancki, niegrzeczny, świadomie niewłaściwie’: „Drażnią mnie strasznie cwaniaczki, którzy wyprzedzają całą kolumnę samochodów jadących grzecznie w korku, a później na bezczela wbijają się między nie’. Jest i neologizm niezbyt grzeczny, ale bardzo popularny: pierdyliard albo pierdylion, którym potocznie i ekspresywnie niektórzy określają bardzo dużą ilość czegoś, co ich irytuje: „Zamiast pierdyliarda aplikacji dołączanych często przez innych producentów do laptopów, tu mamy tak naprawdę dwie”.

Przytoczone neologizmy to kropla w morzu nowych słów. Żywot niektórych będzie krótki, inne trwale zasilą zasób polszczyzny, a wszystkie świadczą o nierozerwalnych związkach języka z codziennym życiem.

22.08.2025

Koty i psy

To przyjemne uczucie, gdy w życiu publicznym w nadmiarze słów ważnych i nieważnych, czasem mocnych, czasem śmiesznych usłyszy się wyrażenie staranne, metaforyczne, użyte trafnie i adekwatnie. Tak było niedawno, gdy ważny polityk odniósł się do działań innego ważnego polityka, a swoją wypowiedź spuentował starym powiedzeniem: Pierwsze koty za płoty.

Dawniej powiedzenia tego używano, gdy krytycznie oceniano jakąś nową sytuację albo gdy czyjeś pierwsze próby działania były nieudane. Źródłem frazeologizmu jest dawny zwyczaj wyrzucania za płot (albo topienia) pierwszych kociąt z miotu, uważano je bowiem za słabsze, mniej wartościowe. Współcześnie pierwsze koty za płoty mówi się wtedy, gdy ktoś zrobił coś po raz pierwszy, gdy zostały poczynione pierwsze próby, postawione pierwsze kroki i dalej będzie już łatwiej. Dziś powiedzenie to ma raczej pozytywny wydźwięk.

Zostawmy jednak język polityki, skupmy się na utrwalonych w polszczyźnie kotach i psach. Gdy ktoś się z kimś często kłóci, to mówi się, że drze z nim koty. Jednak prawdopodobnie nie chodzi tu o zwierzęta (choć koty potrafią się ze sobą kłócić), tylko o koty lub kuty, nazwę dawnej gry w kości, przy której ludzie często się kłócili. O naszych politykach też można powiedzieć, że drą ze sobą koty albo że żyją jak pies z kotem, czyli wciąż się kłócą i się nie lubią. Ale czy faktycznie psy nie lubią kotów, czy raczej jest to przypisywanie zwierzętom ludzkich cech?

Ale miało być bez polityki… Wróćmy więc do dawnych czasów utrwalonych w „zwierzęcej” frazeologii. O psie wiemy to, że w języku ma tylko negatywny obraz i wszystko, co złe, jest „psem” opisane: psia pogoda, pieskie życie, pieskie szczęście, psie pieniądze, nie dla psa kiełbasa, zimno jak psiarni, coś się zda psu na budę, jest czegoś jak psów, wieszać na kimś psy, zejść na psy, psiakrew, psiamać, pies to trącał i wiele innych sformułowań wyrażających pogardę człowieka dla psa. Pies zawsze był symbolem czegoś gorszego, o czym świadczą dawne czasowniki: psować, psieć ‘psuć się, stawać się gorszym’. Niewinne dziś słowa: psota, psocić, psotny, psotnik, psikus także wywodzą się od wyrazu pies i niegdyś miały związek z rozpustą, agresywnością seksualną.

Nic więc dziwnego, że w żadnym polskim nazwisku pies nie jest utrwalony. W monografii Kazimierza Rymuta „Nazwiska Polaków” jest odnotowanych kilkadziesiąt nazwisk odzwierzęcych. Jest na przykład Dudek, Zając, Wróbel, Sikora, Baran, Kozioł, Wilk, Lis, Mucha, Kruk, Zięba, Sowa, Czajka, Wrona, Kaczor, Drozd, Rak, Słowik, Szczygieł, Sokół, Koza, Gołąb, Żuk, Kogut, Orzeł, Bocian i wiele innych. Nazwisko Kot nosi prawie 20 tysięcy osób. A nazwiska Pies – nie ma. I trochę to smutne…

15.08.2025

Słowa między ludźmi

Gdy w lutym 2022 roku zakończyła się prowadzona przez Radę Języka Polskiego kampania społeczna „Ty mówisz – ja czuję. Dobre słowo – lepszy świat”, wydawało mi się, że zrobiliśmy coś ważnego dla wszystkich. Uczestniczący w niej językoznawcy pisali o słowach, które łączą, o słowach, które dzielą, i o tym, jak używać języka, by się komunikować skutecznie, fortunnie, z poszanowaniem ludzkiej godności. Efektem kampanii jest e-book zamieszczony na internetowej stronie Rady Języka Polskiego, dostępny dla każdego.

Podstawową myślą kampanii był przekaz o mocy słów, które mogą tworzyć mosty między ludźmi, ale też być pociskami, które ranią, a nawet zabijają. Wszystko zależy od nas, osób mówiących. To my tych słów używamy, to my jesteśmy „panami języka”, który – choć ma wymiar społeczny – tkwi w umyśle każdego z nas. I od tego, co jest w nas, w naszych głowach, w naszych sercach, zależy jakość wypowiadanych słów. W felietonie podsumowującym kampanię przytoczyłam słowa profesora Jana Miodka: „Język jest mną”. Jeśli mój język jest nienawistny, drwiący, pogardliwy, to on jest mną, mnie charakteryzuje i określa, a jeśli jest życzliwy, to i ja jestem postrzegana jako osoba życzliwa, dobrze ludzi traktująca.

Przypominają mi się słowa profesora Miodka, gdy słyszę, że ważne osoby publicznie mówią o ludziach: „śmieci”, „odpady”. Owe osoby pokazują, że w ich świecie można ludzi segregować na „przydatnych” i „nieprzydatnych”. W kampanii „Ty mówisz – ja czuję” takie zachowania słowne zostały opisane jako przejaw dehumanizacji, odczłowieczania człowieka, jego uprzedmiotowienia. Gdy utożsamiamy człowieka z przedmiotem, zwłaszcza budzącym odrazę, tak jak śmieci czy odpady, to odbieramy mu ludzkie cechy, więc można traktować go nieludzko: „uprzątnąć”, „wyrzucić”, „utylizować”.  Gdy nazwie się ludzi słowami wywołującymi wstręt:: „insekty”, „robactwo”, „karaluchy”, „roznosiciele zarazków”, „parchy”, to się ich poniży i wykluczy. A stąd już tylko krok do agresji fizycznej.  Historia Polski i historia świata pokazują, że wiele nieszczęść i społecznych kataklizmów zaczęło się od takich słownych, celowo wystrzelonych pocisków...

Zapominamy przy tym, że podstawową funkcją języka jest komunikowanie, słowo pochodzące od łacińskiego communis ‘wspólny, powszechny’. Słowo wspólny ma związek ze słowem społeczny. Komunikowanie się jest więc działaniem społecznym, współdziałaniem, a współdziałanie jest przejawem międzyludzkiej solidarności.

Jako że w publicznej dyskusji wiele osób powołuje się na konstytucję, więc i ja przytoczę jej fragment: Wszystkich, którzy dla dobra Trzeciej Rzeczypospolitej tę Konstytucję będą stosowali, wzywamy, aby czynili to, dbając o zachowanie przyrodzonej godności człowieka, jego prawa do wolności i obowiązku solidarności z innymi, a poszanowanie tych zasad mieli za niewzruszoną podstawę Rzeczypospolitej Polskiej.

08.08.2025

A nuż

Co to za dziwne słowo: nuż, i dziwne wyrażenie: a nuż – zadumał się mój rozmówca, gdy dyskutowaliśmy o ciekawostkach językowych. Faktycznie, nuż to wyraz trochę tajemniczy. Wciąż go używamy, choć już w „Słowniku języka polskiego” pod redakcją Witolda Doroszewskiego, notującym słownictwo do połowy XX wieku, jest uznany za przestarzały. Nuż wyraża ekspresję: Wpadło psisko zadyszane, nuż się witać!. Jego wydłużony wariant nuże jest okrzykiem ponaglającym: Nuże, nuże! Wstawaj, dość spoczywać!. Może także wskazywać na gwałtowny charakter jakiejś czynności: Zawrócił i nuże na przeciwnika!.

Synonimami wyrazu nuże są ekspresywizmy: dalejże, dalej, hajda, jazda, wio, w drogę, ruszaj i inne, uwarunkowane kontekstowo. Dobrze ilustruje to cytat z książki „Orinoko” Arkadego Fiedlera, zaczerpnięty z Narodowego Korpusu Języka Polskiego: Dziki, widząc to, wszczęły piekielny wrzask i nuże skakać w górę, by wroga uchwycić.

Słowo nuż częściej występuje jako wyrażenie a nuż, które nadaje wypowiedzi odcień obawy albo nadziei, jak w przykładzie w „Klechd domowych”: Zakonnik tymczasem chodzi po celi i cieszy się, że diabła wyprowadził w pole. (...) Pomału jednakże strach zaczyna go ogarniać, strach coraz większy - już i nogi dygocą pod nim, i pot zlewa czoło... A nuż diabeł na czas powróci? A nuż... O wyrażeniu a nuż trochę żartobliwe pisał Stanisław Dygat w powieści „Podróż”: Słówko „a nuż” oddaje niespożyte usługi naszej skłonności do marzeń, jest znakomitym preceptorem naszej wyobraźni.

Gdy wspomniałam wyżej, że słowo nuż jest trochę tajemnicze, miałam na myśli jego pochodzenie. Czy nuż ma coś wspólnego z dawnym słowem nuża i z wyrazem nużyć, skoro słowniki etymologiczne omawiają je w jednym haśle? Nuża to niegdyś ‘znużenie, zmęczenie, fatyga, nuda; trud, mozół’. Dziś tego słowa nie używamy, nużyć jest też rzadsze niż nudzićmęczyć, tylko imiesłów znużony jest jeszcze żywotny. Nuża w znaczeniu ‘bieda, nędza, trud’ ma korzenie białoruskie i ukraińskie. Łączona jest nudą znaczącą niegdyś ‘przemoc, bieda, strapienie’.

Współcześnie wyrażeniu a nuż często towarzyszy słowo widelec. W wypowiedzi pisanej bardziej niż w mówionej widać, że to nie mam sensu, bo nuż to nie nóż, żeby się miał łączyć z widelcem. Z perspektywy gramatycznej to też nie jest uzasadnione, bo nuż jest partykułą, a nóż – rzeczownikiem. Ów widelec w wyrażeniu: a nuż widelec (z przecinkiem?) nic nie znaczy, jest tylko jakimś skojarzeniowym dodatkiem, może żartem słownym, choć jego żartobliwość jest zatarta.

Wyrażenie w postaci a nóż, widelec jest ponoć notowane w dawnych zbiorach przysłów, używali go także dawniej pisarze. Tego się można dowiedzieć z ciekawej polemiki dotyczącej wariantów wyrażenia a nuż/nóż widelec zamieszczonej na stronach poradni językowej PWN. Zachęcam do lektury.

01.08.2025

Żąć

Ani się obejrzeliśmy, a tu już połowa wakacji! I sierpień, miesiąc żęcia zboża, miesiąc żniw.

Żniwo to bardzo ciekawe stare słowo, którego podstawą jest czasownik żąć, jeszcze ciekawszy. Żąć bowiem to ‘ciąć, ścinać sierpem zboże albo trawę’. Formy osobowe: żnężnieszżnieżąłżęłażęli współcześnie są rzadziej używane. Żniwo oznacza ‘żęcie i zbieranie z pół dojrzałego zboża’ i ‘czas żęcia i zbierania’. Żniwo to także plon ‘obfitość’, rzeczownik pochodzący od czasownika plenić się ‘obficie czymś obradzać’. Formy osobowe utworzone od rzeczownika żniwo, to żniwiarz i żniwiarka.

Czasownik żąć jest podstawą słowotwórczą wielu innych derywatów (wyrazów pochodnych). Ci, którzy żną, to żeńcyżeniec i żeńca. Synonimami czasownika żąć są wyrazy kosićsieczżynać. Ale w jego praindoeuropejskich korzeniach jest też znaczenie ‘bić, uderzać, kłuć czymś ostrym’, co łączy ten czasownik z rzeczownikiem żądło. Dziś żądło to ‘narząd na końcu odwłoka samic niektórych owadów, kłujący i wydzielający jad, służący do celów zaczepnych i obronnych’, pierwotnie zaś tak nazywano ‘coś ostro zakończonego, kolec, cierń’.

Forma bezokolicznikowa żąć ma jeszcze inne znaczenie: ‘wyciskać wodę z czegoś mokrego’. Od niej tworzy się formy osobowe: żmężmieszżmie. Synonimem słowa żąć w tym znaczeniu jest wyżymać ‘wycisnąć wodę z czegoś mokrego’. Od formy dokonanej częściej niż od niedokonanej tworzy się formy osobowe: wyżymamwyżymaszwyżymawyżmęwyżmieszwyżmie. Od słowa wyżymać pochodzi też wyżymaczka, nazwa dawnego urządzenia do wyciskania wody z prania. Niegdyś słowo wyżymać znaczyło także ‘miąć, cisnąć, gnieść, tłoczyć, ściskać, miętosić’, co jest podstawą czasownika zżymać się ‘obruszać się, gniewnie reagować, wzdragać się’ wywodzącego się od staropolskiego słowa zdżymanie ‘ucisk, utrapienie, cierpienie, udręka’. Warto dodać, że oba znaczenia czasownika żąć mają takie same formy czasie przeszłym: żąłemżęłam, przyszłym: będę żąłbędziemy żęli i w trybie przypuszczającym: żąłbymżęlibyśmy. Różnią się tylko w czasie teraźniejszym: żnę i żmę oraz w formach imiesłowowych: żnącżnący – żmącżmący używanych dziś rzadko (albo wcale).

Co ma do tych wyrazów i ich znaczeń nazwa sierpień? Choć nie łączy się słowotwórczo ze słowami żąć i żniwa, to odnosi się do wspólnych realiów. Wywodzi się bowiem od nazwy narzędzia gospodarskiego sierp, starego słowa istniejącego i w języku greckim: harpe ‘sierp’, i łacińskim: sarpio, sarpo ‘obrzynam’. Przez długi czas żęto zboże właśnie sierpem, kosa zaś służyła do koszenia trawy (stąd sianokosy).

Już to pisałam, ale raz jeszcze napiszę: lektura słowników etymologicznych jest fascynująca. Pozwoliła połączyć pozornie odległe wyrazy: żąćwyżymaćżniważądłozżymać się w jedną wielopokoleniową rodzinę.

25.07.2025

Piekło i Niebo

W dzisiejszym felietonie ciąg dalszy moich językowo-geograficznych peregrynacji… Tym razem zajrzałam do urzędowego wykazu nazw miejscowości i ich części. Czegóż tam nie ma! Jest zło i dobro, jest zimno i ciepło, jest piekło i niebo... Ale, po kolei.

Zła jest tylko trochę: są Złe Borki, Zła Wieś, Zławieś Mała i Wielka, jest i Złe Mięso. Taką zaskakującą nazwę ma wieś w Borach Tucholskich. Legenda głosi, że w miejscowej karczmie w tajemniczy sposób znikali goście. Podejrzenie padło na karczmarza, który ponoć nie tylko pozbawiał gości życia, lecz także sporządzał z nich potrawy… Tymczasem badacze regionu dowodzą, że polska nazwa jest dosłownym tłumaczeniem nazwy niemieckiej notowanej już w 1480 roku jako Boszfleyth albo Bösem fleisch, bo ponoć tak się nazywał ów krwawy karczmarz. Złe Mięso to polski odpowiednik jego nazwiska. Przymiotnik od tej nazwy ma postać złemięski.

Znacznie więcej w nazwach miejscowych jest wszelakiego dobra. Dziewiętnaście miejscowości nazywa się Dobra, czternaście to Dobra „przydawkowa”: Dobra Dróża, Dobra Nadzieja, Dobra Poduchowna, Dobra Pomoc, dwie Dobre Wody i dziewięć miejscowości nazwanych Dobra Wola. Jest Dobre, Dobre Miasto, Dobra Wieś, Dobrochy, Dobrkowo, Dobrków, Dobrów, Dobrocice, Dobrociechy, Dobrocin, Dobrocinek, Dobrociny, Dobroczyn, Dobrołęka, Dobrojewo i wiele innych z członem Dobro-. Pewnie mieszkańcom dobrze się tam działo, wszak nazwy miejscowe odzwierciedlają nie tylko fizyczne realia, lecz także społeczne opinie i marzenia.

Inną wyrazistą opozycją w nazwach miejscowości jest zimno i ciepło. Tych „zimnych” nazw jest mniej: Zimna Woda, Zimne Wody, Zimne Zdroje. Jest też Zimna Wódka, która prawdopodobnie jako kalka niemieckiej nazwy Kaltwasser miała pierwotnie postać zrostu: Zimnawodka albo Zimnowodka, a po wojnie Rozporządzeniem Ministrów: Administracji Publicznej i Ziem Odzyskanych z dnia 15 marca 1947 r. o przywróceniu i ustaleniu urzędowych nazw miejscowości została przemianowana na Zimną Wódkę.

W nazwach miejscowych jest jednak więcej ciepła. Są między innymi: Cieplice, Cieplinki, Ciepliny, Cieplachy, Cieplanka, Ciepłowo, Ciepłówka, Cieplikowo, Ciepłowody, Ciepła, Ciepła Wieś, Ciepła Chójka, Ciepła Połać, Ciepły Dół, jest też kilka miejscowości nazywających się Ciepłe. A skoro ciepło, to i gorąco… Trudno uwierzyć, że aż 67 polskich miejscowości albo ich części nosi nazwę Piekło, a 18 – Piekiełko. Mieszkańcami Piekłapieklanie: pieklanin i pieklanka, a mieszkańcami Piekiełkapiekiełczanie: piekiełczanin i piekiełczanka. Natomiast nieba jest w naszym kraju znacznie mniej, bo tylko trzy miejscowości bądź ich części o nazwie Niebo są ujęte w urzędowym wykazie.

A na koniec… Koniec. Czterdzieści cztery miejscowości albo ich części noszą nazwę Koniec, a w dziewięciu ów Koniec jest sprecyzowany: Koniec Dolny, Koniec Górny, Koniec od Ryglic, Koniec Wsi.

Gorąco zachęcam do przejrzenia urzędowego wykazu nazw miejscowości. Jego lektura jest naprawdę fascynująca.

18.07.2025

Swornegacie

Jak wakacje, to i podróże krajoznawcze. A jak podróże, to także nazwy nowo poznanych miast, wsi, przysiółków, osiedli, tych wszystkich miejsc, które – aby zaistnieć –  muszą mieć swoje imię.

Zdarzają się nazwy zadziwiające. Weźmy taką na przykład kaszubską wieś Swornegacie. Nie ma co ukrywać, nazwa kojarzy się ze słowem gacie, jak potocznie mówi się o majtkach. Tymczasem część nazwy -gacie pochodzi od staropolskiego słowa gacićgacę, czyli ‘okładać mchem, słomą, liśćmi ścianę budynku dla ocieplenia przed zimą’. Gacić to także ‘stawiać albo uszczelniać tamę’, ‘przykrywać słomą stóg zboża lub siana’ i jeszcze kilka innych gospodarskich znaczeń (można o nich przeczytać w „Słowniku etymologicznym języka polskiego” Wiesława Borysia). Sama pamiętam dawne rodzinne opowieści, jak to przed zimą moi dziadkowie gacili okna, bo ramy w nich były nieszczelne i do izby przenikało zimne powietrze. Gać to ‘materiał do gacenia, do ochrony, do osłaniania’: mech, słoma, drewno itp. Nawiasem mówiąc gacie, czyli majtki albo kalesony, też należą do tej rodziny wyrazów. Wszak chronią i osłaniają sporą część ciała. W XVI wieku gaciegace, zdrobniale gatki, były nazwą ‘fartuszka kąpielowego zasłaniającego części wstydliwe’ (o czym pisze w słowniku W. Boryś).

Bardziej tajemnicza jest jednak pierwsza część nazwy: sworne. Hasło sworne znajdziemy w „Słowniku etymologicznym języka polskiego” Aleksandra Brücknera, który twierdzi, że sworasworny to inaczej ‘zgoda, zgodny’. Tak się mówiło o przyjaźni, o zgodnym małżeństwie. Więcej danych o sworzeswornymsworności i sworowaniu podaje słownik języka polskiego tzw. warszawski z 1915 roku. Tam swora ma kilka znaczeń: ‘sznurek do uwiązywania (sworowania) przy nim psów’, ‘para psów’ związanych ową sworą (dziś wyraz w tym znaczeniu ma postać sfora), a także przenośnie ‘całość, zgoda, dobry związek’: „Gdy sworność jest między małżeństwem, cieszą się z tego przyjaciele”. Sworować to także ‘sprzęgać, spajać, łączyć, spinać, jednoczyć’, stąd sworzeńrozworazwornik.

Jak się to ma do nazwy Swornegacie? W tym toponimie (czyli nazwie miejscowej) ukryły się wszystkie przytoczone wyżej znaczenia: ‘łączyć, zwierać, osłaniać coś czymś’. W poradni językowej PWN prof. Kazimierz Sikora dowodzi, że Swornegacie to dokładnie ‘zwarte groble’, co jest jedną z możliwych etymologii odwołującą się do miejscowych realiów.

Swornegacie to nazwa niełatwa gramatycznie. W urzędowym wykazie nazw miejscowości w Polsce podano dopełniaczową formę Swornychgać, w „Słowniku nazw miejscowości i mieszkańców” PWN dopełniacz ma postać Swornegaci (co jest zbieżne ze zwyczajem językowym mieszkańców), a na stronach internetowych – Swornychgaci. W miejscowniku są w użyciu formy: w Swornegaci, w Swornegaciach, w Swornychgaciach. Która jest właściwa? O to trzeba pytać gminnych urzędników, a najlepiej mieszkańców tej miejscowości. Może więc na urlop na Kaszuby?

11.07.2025

Jedenaście

Jeśli coś mnie ostatnio w zwyczaju językowym młodych ludzi zaskoczyło, to była to forma tytułowego liczebnika. Ale nie ta, która widnieje powyżej, tylko ta, której na egzaminie użyło ponad dwadzieścia osób: „jedynaście”. Właśnie tak: „jedynaście”.

Osoby zdające wypełniały formularz egzaminacyjny ręcznie, więc nie chodzi o literówkę, która mogłaby się zdarzyć, gdyby pisano na klawiaturze. Choć wtedy zapewne by tej literówki nie było, bo żaden wordowski edytor tekstu nie przepuści formy jedynaście, tylko ją automatycznie poprawi na jedenaście. Zatem nie ma mowy o pomyłce, młodzi po prostu napisali jedynaście.

Skąd ta nietypowa forma w tylu pracach egzaminacyjnych? – zastanawiałam się. Może młodzież czyta teksty historyczne? Miałoby to jakieś uzasadnienie, bo w języku prasłowiańskim dzisiejszy liczebnik jeden miał postać *edin . Choć dość szybko przekształcił się w formę jeden, to jedyn gdzieś w języku pokutowało. Dowodzi tego zawartość „Słownika języka polskiego” tzw. warszawskiego z 1902 roku, który notuje hasła jedynjedynastyjedynaście, ale ich nie objaśnia, tylko odsyła do haseł jedenjedenastyjedenaście. Więc może były to formy zwyczajowe, ale nieuzasadnione i nieaprobowane przez normę językową? Hasła jedyn nie ma we wcześniejszym „Słowniku języka polskiego” Bogumiła Samuela Lindego z 1808 roku, który podaje tylko formę jeden.

A może to jedynaście w pracach egzaminacyjnych ma związek z wyrazem jedyny? Choć faktycznie słowniki etymologiczne wywodzą słowo jedyny od liczebnika jeden, to jednak jestem skłonna widzieć tu inną analogię. Otóż współcześnie obserwuje się tendencję do zastępowania liczebników rzeczownikami odczasownikowymi. Nie czteryczterechczterejczworo, tylko czwórka, nie trzytrzechtrzejtroje, tylko trójka, nie dwadwiedwajdwóchdwoje, tylko dwójka. Więc może nie jeden, tylko jedynka? A od niej jedynaście? Nawiasem mówiąc, ta jedynka w słowniku Lindego jest opatrzona takim cytatem: „Nb. mówimy dwójkatrójka itd. czemuż nie za wzorem Czechów i Rosjan jedenka?”. Może młodzi ludzie częściej używają słów jedynkajedynyjedynie i stąd to jedynaście w ich osobistym słowniku?

Mam jednak poczucie, że moje próby wyjaśnienia zagadki formy jedynaście nie są trafne. Wszak mechanizm tworzenia liczebników od 11 do 19 to nie żadna wiedza tajemna, tylko wiedza podstawowa: do liczebnika głównego dodaje się cząstkę -naściedwa-naścietrzy-naścieczter-naście itd. Liczebnik jedenaście miał wręcz w staropolszczyźnie postać jedennaście, z podwójnym -n-!

A może rażąca dziś forma jedynaście jest efektem nieczytania tekstów pisanych i obcowania młodych ludzi głównie z językiem mówionym, nie zawsze starannym? Mam jednak nadzieję, że i tu się mylę...

04.07.2025

Z kropką i bez kropki

Z dziesięciu znaków, które mamy w naszym systemie interpunkcyjnym, najważniejsza jest kropka. Autorzy poradnika ze słownikiem „Gdzie postawić przecinek” – Jerzy Podracki i Alina Gałązka – uznają ją za jeden z tych znaków, „bez których nie można żyć, a na pewno nie można pisać”. Jej podstawową funkcją jest zamknięcie zdania. Mówiąc wprost – kropka zawsze stoi na końcu. Koniec i kropka!

Ta zasada przestaje być jednak tak oczywista, gdy tworzymy tekst nietypowy. Pisze o tym korespondentka poradni językowej: „Jeśli wypełniam formularz, w którym mam za zadanie opisać postać, to czy zawsze powinnam stawiać kropkę na końcu podpunktów zapisanych jeden pod drugim?”. Podobne dylematy mają ci, którzy tworzą konspekt złożony z punktów i wahają się, czy na końcu każdego wersu postawić kropkę.

Przypomnijmy, że funkcją kropki jest nie tylko sygnalizowanie końca zdania, lecz także oddzielanie od siebie wypowiedzeń. Jeśli tekst jest rozczłonkowany graficznie, a tak się dzieje w przypadku formularza albo konspektu, to kropkę można pominąć. Jej funkcję przejmują wówczas rubryki formularza, a w konspekcie – podział tekstu na wersy. Podobnie nie stawia się kropki po nazwiskach i tytułach na kartach tytułowych książek, na wizytówkach ani w napisach na szyldach czy afiszach. O tym, czy stawiać kropkę w wersach formularza albo konspektu, decyduje więc osoba pisząca.

Inna sytuacja: „Co robić, gdy zdanie kończy się skrótem z kropką? Czy należy stawiać dodatkową kropkę?” – pyta korespondent. Nie, reguły interpunkcji nie przewidują dwóch kropek na końcu zdania, kropka skrótu jednocześnie kończy całe zdanie: Zasady grzeczności obowiązują w listach, w e-mailach, zaproszeniach itp. Jednak czasem tak zbudowana wypowiedź jest niefortunna, moglibyśmy bowiem pomyśleć, że autor tekstu nie zna reguł interpunkcyjnych albo że skrót pisze się bez kropki: Organizatorzy spotkania zapowiedzieli, że to nie koniec i że cdn. Lepiej więc takie zdanie przebudować, a skrót umieścić w jego środku.

Ale kropka to nie tylko znak sygnalizujący koniec zdania, lecz także informacja o odrzuceniu części wyrazu. Zwykle nie popełniamy błędów w skrótach: p. (pan), t. (tom), r. (rok), dyr. (dyrektor), prof. (profesor). Nie robimy też błędów, opuszczając kropkę w skrótach: mgr (magister), mjr (major), dr (doktor), ponieważ skrót kończy się na tę samą literę, co skracany wyraz. Problem zaczyna się wtedy, gdy chcemy skrócić formy gramatyczne wyrazów: „Czy w przypadku skrótów form fleksyjnych, takich jak doktoramagistra kropka się pojawia, ponieważ to słowo nie kończy się na tę samą literę, na którą kończy się skrót?” – pyta korespondent. Tak, bo jeśli napiszemy, że słuchaliśmy wykładu dr. Kuleszy, to wiemy, że skrót dotyczy formy gramatycznej doktora, a doktor Kulesza jest mężczyzną. Brak kropki sygnalizuje, że mowa jest o pani dr Kuleszy, bo nieodmienne słowo doktor ma rodzaj żeński.

Używamy plików cookies, aby zapewnić najlepszą jakość. Kontynuując korzystanie z naszej strony, zgadzasz się z naszą polityką dotyczącą plików typu cookies.