Językowa corrida

24.11.2023

Orzekł jak w sentencji

Reguły interpunkcyjne, zwłaszcza te, które dotyczą stawiania przecinków, są w zasadzie proste i klarowne. Zwykle wiemy, przed którymi wyrazami stawia się przecinek, a przed którymi nie jest potrzebny. A jeśli nie wiemy, to możemy zajrzeć do słowników albo do internetowych poradni językowych.

Są jednak słowa interpunkcyjnie kapryśne. Do nich należy wyraz jak, który raz jest zaimkiem, raz spójnikiem, raz partykułą (ma jeszcze inne funkcje, nieistotne dla naszych rozważań). I zarządza przecinkiem w zależności od tego, w jakim charakterze występuje i jakie tworzy znaczeniowe okoliczności.

Gdy jest zaimkiem wprowadzającym zdanie podrzędne, stawia się przed nim przecinek: Nie wiem, jak sobie z tym poradzę, Powiedz, jak do tego doszło. Gdy jako zaimek wprowadza dopowiedzenie bądź wtrącenie, także wymaga obecności przecinka: Wczorajszy koncert, jak mówili, był zachwycający, Była dobrze przygotowana do egzaminu, jak zwykle. Gdy jest spójnikiem rozpoczynającym wyliczenia, również stawiamy przed nim przecinek: W naszym sklepie można kupić wiele produktów, jak pieczywo, nabiał, warzywa, owoce.

Spójnik jak tworzy także wyrażenia porównawcze. I tu już piszącym nie jest łatwo, bo raz trzeba postawić przecinek, a innym razem nie ma takiej potrzeby. Gdy mamy do czynienia z prostym porównaniem, przecinek opuszczamy: Był piękny jak ApolloWygląda jak strach na wróble. Przecinek jest też zbędny, jeśli jak jest składnikiem prostych zestawień: tak…  jak…taki… jak…tak samo… jak…Dziś jest tak jak wczorajTaki doświadczony kierowca jak Marcin nie powinien wpaść w poślizgJan jest tak samo wykształcony jak Stefan.

Są jednak konstrukcje bardziej skomplikowane pod względem budowy. Czy w zdaniu: Ubranie leży na nim, jak leżałoby na kołku jest potrzebny przecinek? Słowniki, które przytaczają ten przykład, są zgodne: potrzebny. Co prawda, jest to porównanie, ale rozbudowane, tzw. paralelne, a w takich stawia się przecinek: Zrobimy to tak, jak powinniśmyBył równie zmęczony, jak zadowolony. A jeśli w zdaniu zastosujemy paralelną (czyli odpowiednią, podobną) konstrukcję: zarówno… jak i, to nie ma żadnych wątpliwości, przecinek musi być: Zarówno Piotr, jak i jego żona, cieszyli się na przyjazd rodziny.

Przytoczone reguły nie omawiają wszystkich skomplikowanych miejsc z wyrazem jak. Spójrzmy na formułę wyroku sądowego: W tym stanie rzeczy sąd orzekł jak w sentencji. Czy jest tu potrzebny przecinek? – pytają prawnicy. Moim zdaniem nie jest potrzebny, bo jest to sformułowanie, w którym z pary: tak… jak… usunięto człon tak. I zamiast: Sąd orzekł tak jak w sentencji napisano: Sąd orzekł jak w sentencji. Zwykle w wyrokach sądowych w podobnie sformułowanych zdaniach nie ma przecinka.   

Wiem, że łatwo nie jest, bo nie mamy precyzyjnych zasad stawiania przecinka w konstrukcjach porównawczych. Może więc ten felieton pomoże zrozumieć niektóre interpunkcyjne zawiłości.

17.11.2023

Logo

Niedawno robiłam korektę pewnego urzędowego tekstu, w którym znalazło się takie zdanie: „Wprowadza się przepisy zawierające wytyczne określające wzór tablic informacyjnych, pism urzędowych i loga firmy”. Autor tekstu spontanicznie użył dopełniaczowej formy rzeczownika logo uznawanego przez normę wzorcową za nieodmienny. I przyznam, że miałam dylemat, czy zostawić tę naturalną formę gramatyczną, czy też ją unieruchomić w mianowniku. 

O tym, że logo w słownikach poprawnej polszczyzny jest zaliczane do wyrazów nieodmiennych – już wiemy. A co o wyrazie logo mówią językoznawcy? Mirosław Bańko w poradni PWN w 2003 roku pisał tak: „Można się jednak założyć, że słowniki za jakiś czas będą informować o fakultatywnej odmianie (dwa logo lub dwa loga), a potem – kto wie – może nawet będą kazały odmieniać to słowo. (…) W języku potocznym już słyszy się formy odmienione: logo – loga – logu – logiem. Ich akceptacja społeczna (i leksykograficzna) jest tylko kwestią czasu”. W tejże poradni szesnaście lat później Katarzyna Kłosińska napisała podobnie: „Logo po czasie „karencji”, adaptacji do języka, zaczęło się odmieniać, dlatego w zdaniu Zamówił koszulkę z logiem firmy, użytym w tekście nieoficjalnym, nie widzę nic błędnego. W języku starannym jednak unikałabym odmiany – ze względu na odczucia wielu użytkowników, którzy nie przyzwyczaili się jeszcze do form zaadaptowanych”.

W poradni językowej Uniwersytetu Warszawskiego zamieszczona jest opinia Barbary Pędzich z 2022 roku: „Większość źródeł poprawnościowych traktuje ten rzeczownik jako nieodmienny, ale niektóre nowsze słowniki rejestrują już także formy z logiemo logu czy (dwa) loga”. Faktycznie: Wielki słownik języka polskiego PAN i Gramatyczny słownik języka polskiego podają formy liczby pojedynczej: logologalogulogiem i formy liczby mnogiej: logaloglogomlogamilogach, choć uznają je za rzadsze. Jeszcze dalej idą autorzy Dobrego słownika, którzy formy: logaz logiem uznają za lepsze, naturalniejsze i rozpowszechniające się w zwyczaju językowym Polaków.

O osobisty zwyczaj językowy zapytałam też swoje koleżanki i kolegów: językoznawców, dziennikarzy, prezenterów radiowych, ogólnie – mistrzów słowa. Wszyscy stwierdzili, że walczy w nich szacunek do normy językowej z potrzebą odmiany, więc potocznie mówią o logu, ale w sytuacji oficjalnej albo słowa nie odmieniają, albo używają dłuższej i odmiennej formy logotyp.

A co ja zrobiłam ze słowem logo? Pozostawiłam decyzję jego autorom z sugestią, że w tekście urzędowym lepiej użyć jeszcze formy nieodmienionej. Jednak przewiduję, że z logiem będzie jak z molem i z radiem. Po okresie unieruchomienia gramatycznego dziś już swobodnie mówimy o molu i radiu. Więc to od nas, użytkowników języka zależy, czy i logo złapie wiatr w żagle.

10.11.2023

Pan Dyja, pani Kaja

Odmiana nazw własnych, szczególnie nazwisk, a czasem imion, nie należy do najłatwiejszych. Trzeba bowiem nie tylko umieć dopasować nazwę do wzorca odmiany, lecz także przypomnieć sobie niektóre zasady pisowni.

Weźmy za przykład tytułowe nazwiska Dyja Kaja (które jest też imieniem). Oba są zakończone na -a, więc odmieniają się jak rzeczowniki żeńskie: Dyiz Dyjąo DyiKaiz Kająo Kai. Gramatyka takich nazw raczej nie sprawia trudności, gorzej jest z ortografią. Pamiętamy, że rzeczowniki żeńskie zakończone na -ja stojące po samogłosce mają w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku końcówkę -i, na przykład nadzieja – nadzieiepopeja – epopeiszyja – szyi. Zgodnie z regułą ortograficzną nie można w tych formach gramatycznych zapisać litery j, mimo że ją wyraźnie słychać. Mówimy przecież [nadzieji], [epopeji], [szyji]. Zgodnie z wymową natomiast zapisujemy wyrazy zakończone na -ja stojące po spółgłoskach szc. Mają one w formach przypadków zależnych zakończenie -ji tak samo pisane i wymawiane: misja – misjiAzja – Azjirestauracja – restauracji.

Trzeba przyznać, że reguła jest nader szczegółowa, a jeśli dotyczy nazwisk, to tym bardziej wzbudza wątpliwości. Jaką postać graficzną przybierają w dopełniaczu, celowniku i miejscowniku nazwiska DyjaZiejaKreja? Ich właściciele nie zawsze aprobują fakt, że muszą opuścić ważną dla nich literę j, zwłaszcza że ją słychać w wymowie. Niektóry się wręcz przeciw tej zasadzie buntują. Przeciwnikiem reguły był znany gdański językoznawca profesor Kreja, o czym pisze Jan Miodek w książce „Jaka jesteś, polszczyzno?”: „Zapytany przeze mnie niedawno, jak każe pisać swoim studentom swe nazwisko w przypadkach zależnych, odpowiedział z uśmiechem, że doradza im wybór między głupią regułą a… zdrowym rozsądkiem”. 

Ale czy tak można? Gdyby chodziło o nazwy pospolite, to powiedziałabym, że absolutnie nie można! Ale jeśli chodzi o nazwisko, to jego właściciel może dążyć do tego, by w przypadkach zależnych zmieniało się jak najmniej. Tak na przykład dzieje się z nazwiskami zawierającymi literę ó, która wymienia się najczęściej na ostół – stołuKraków – Krakowa. W nazwiskach jednak właściciel może owo mianownikowe ó zachować we wszystkich formach. Tak właśnie swoje nazwisko traktował inny profesor, Józef Bachórz, który we wszystkich przypadkach zachowywał tematyczne óBachórzaz Bachórzem.

Owe problemy ortograficzne związane z nazwami osobowymi nie mogą jednak przesłonić zasady nadrzędnej: w polszczyźnie nazwiskami, tak jak innymi wyrazami, rządzi gramatyka, więc trzeba je odmieniać. I tylko przy niektórych nazwiskach o szczegółach odmiany może zadecydować ich właściciel.

03.11.2023

Aquaman, aquapark, akwarela

Zapytano mnie niedawno, jak poprawnie wymówić tytuł filmu „Aquaman”: czy [akwamen], czy [akłamen]? Wyjaśnię, że Aquamen to legendarny bohater, Król Siedmiu Mórz, którego misją jest ochrona całego świata – jak napisano w recenzji. Jego imię składa się z dwóch członów: aqua i man, które wywodzą się z różnych języków. Man pochodzi z angielskiego, aqua zaś – z łaciny. Z językiem angielskim jesteśmy dziś blisko, więc wymowa drugiego członu nie budzi wątpliwości, ale z łaciną mamy kontakt tylko poprzez dawno zapożyczone słowa. Dlatego człon pierwszy jest bardziej interesujący.

Aqua to łaciński wyraz oznaczający ‘wodę’, wymawiany jak [akfa]. W polszczyźnie jest już tak zakorzenione, że jego pisownia jest zgodna z wymową. W spolszczonej postaci jest członem składowym takich wyrazów, jak akwarela ‘farba wodna’, akwarium ‘szklany zbiornik z wodą służący do hodowli ryb i roślin’,  akwamaryn ‘ minerał, kamień szlachetny’ (z łaciny: aqua marina ‘woda morska’), akwen ‘obszar wodny’, akwedukt ‘wodociąg odprowadzający wodę z wyżej położonych terenów’. Są i inne, mniej znane, jak akwafortaakwakulturaakwanautaakwatinta, w których człon aqua jest spolszczony i graficznie, i fonetycznie.

Jednak użytkownicy współczesnej polszczyzny są już od łaciny bardzo daleko. Dziś ulegamy wpływom języka angielskiego, w którym łacińskie aqua wymawiane jest jak [akła]. Nazwa akwapark przyszła do nas z angielszczyzny, więc wiele osób wymawia ją po angielsku, jak [akłapark]. Tak samo, z angielska, wymawiana jest nazwa pasty do zębów aquafresh – [akłafresz]. Przyznam, że mnie to razi, bo w czasach szkolnych i studenckich uczyłam się łaciny i pamiętam różne latynizmy, choćby aqua vitae ‘woda życia’ (od którego notabene pochodzi staropolska okowita ‘mocna wódka, gorzałka’).

Jednak nasze indywidualne sympatie nie powstrzymają zmian w języku, jeśli są one powszechne. A są, o czym świadczy zmieniająca się wymowa innych łacińskich słów zawierających połączenie liter qu. Jeszcze mocno się trzyma qui pro quo, łacińskie ‘który zamiast którego’, oznaczające ‘nieporozumienie wynikające z tego, że ktoś pomylił osoby lub niewłaściwie zrozumiał słowa’. Wymawia się je jak [kfiprokfo], z akcentem na ostatniej sylabie, choć profesor Miodek w jednej ze swoich książek ubolewa, że spotyka się z wymową [kłiprokło]. Ja natomiast słyszę, że latynizm quasi ‘jakby, niby, rzekomo, pozornie’ wymawiany jest jak [kłazi] (kojarzony z quadami?), a to już chyba o jeden krok za daleko…

A może za dużo wymagamy od współczesnych użytkowników języka? W końcu z łaciną już nie mamy kontaktu, a z angielszczyzną i owszem. Dlatego dwa tytułowe słowa Aquaman i aquapark możemy wymawiać tradycyjnie: [akwamen], [akwapark] i nowocześnie: [akłamen], [akłapark]. Ja zalecam wymowę łacińską, ale nie powstrzymam naporu języka angielskiego.

27.10.2023

Wszystko zależy od przyimka

Pod takim tytułem jak dzisiejszy felieton wyszła kilka lat temu świetna książka, w której profesorowie Jerzy Bralczyk, Jan Miodek i Andrzej Markowski rozmawiają z redaktorem Jerzym Sosnowskim. Znakomici językoznawcy ze swadą i poczuciem humoru dyskutują w niej o różnych aktualnych zjawiskach językowych.

Wspominam o książce nie tylko dlatego, że dobrze się ją czyta, lecz także ze względu na jej tytuł. Przypomniałam sobie o nim po lekturze dwóch e-maili, które dotarły do uniwersyteckiej poradni językowej. Ich autorzy pytali właśnie o przyimki.

Pierwszy korespondent ma taki dylemat: „Pracownicy chorzowskiego zoo wydali ostatnio publikację, którą zatytułowali: „Przewodnik Śląskiego Ogrodu Zoologicznego”. Formalnie wydaje się poprawnie. Przewodnik – kogo?, czego?, czyj? – Śląskiego Ogrodu Zoologicznego. Jednak w mojej prywatnej kolekcji kilkudziesięciu przewodników „po zoo” jest to pierwszy przypadek takiego tytułu. Zawsze jest „przewodnik po”. Ciekaw jestem Pani komentarza”.

Faktycznie, nazwa przewodnik w znaczeniu ‘książka z informacjami’ zwykle łączy się z przyimkiem po: przewodnik po Szczecinie, przewodnik po świecie mody. Przyimek po komunikuje tu, że to, o czym mowa w książce, dzieje się w wielu miejscach jakiejś przestrzeni. Przewodnik może być także jakiś, a więc określany przymiotnikiem: przewodnik turystyczny, przewodnik krajoznawczy. Zdarza się łączenie obu przydawek: przewodnik encyklopedyczny po literaturze polskiej. Przewodnik może być również czyjś: przewodnik profesora Iksińskiego po gramatyce polskiej. 

Kwestionowany przez korespondenta tytuł Przewodnik Śląskiego Ogrodu Zoologicznego jest więc z tej perspektywy niepełny, bo zawiera jedynie człon odpowiadający na pytanie: czyj?. Ale gdy nad nim dłużej pomyślimy, to dojdziemy do wniosku, że wcale nam ten brak nie przeszkadza. Wszak w nazwie instytucji jest też nazwa obszaru, po którym ów przewodnik oprowadza. Zatem – choć tytuł pod względem gramatycznym nie jest doskonały, spełnia warunki komunikatywności i przejrzystości.

Pytanie drugie także związane jest z przyimkiem: „Jestem nauczycielem. Oddałem tekst do sprawdzenia pani dyrektor, która zwróciła mi uwagę, że muszę zmienić sformułowanie uczniowie z klasy II a na uczniowie klasy II a.  Czy forma z klasy jest niepoprawna?”.

Żadne z tych sformułowań nie jest niepoprawne, tylko mają nieco inny sens. W wyrażeniu uczniowie klasy II a akcent położony jest na uczniów, a w sformułowaniu uczniowie z klasy II a – na klasę. Przyimek z w wyrażeniu z klasy akcentuje nazwę zbioru, jakim jest klasa II a.

Nie wiem, czy w opisanej przez korespondenta sytuacji jest to istotne, ale warto wiedzieć, że znaczenie tych wyrażeń jest minimalnie zróżnicowane. I że zależy to od przyimka.

20.10.2023

Kto mieszka w Brzozdowcach?

Takie pytanie zadała mi znajoma osoba: „Brzozdowce to miejscowość w Ukrainie, w okolicach Lwowa. Interesuje mnie, czy jej mieszkańcy to brzozdowianie, czy – jak niektórzy mówią i piszą – brzozdowiczanie. Mieszkańcy, którzy przybyli do Polski w 1945 roku, mówią o sobie brzozdowianie. I bardzo razi ich ta druga forma”.

Tworzenie nazw mieszkańców jest i łatwe, i trudne. Łatwe, bo zwykle wiemy, jakie cząstki wyrazowe budują te nazwy. Najczęstsze są cząstki -anin i -anka: szczecinianin i szczecinianka, łowiczanin i łowiczanka, gdańszczanin i gdańszczanka, kostomłocianin i kostomłocianka.

Od niektórych nazw miejscowych możemy tworzyć nazwy mieszkańców za pomocą cząstki -ak, na przykład lwowiak, szczeciniak, wrocławiak. Mają one jednak charakter potoczny. Tylko nazwy poznaniak, warszawiak czy krakowiak pojawiają się w kontekstach neutralnych. Są to jednak wyjątki od zasady ogólnej. Rzadziej tworzy się nazwy mieszkańców za pomocą cząstki -czyk, głównie od nazw miast obcych: berlińczyk, dublińczyk, a z polskich: zakopiańczyk, malborczyk (choć i forma malborczanin jest w użyciu).

  Więc skoro jest łatwo utworzyć nazwę mieszkańca, to dlaczego jest tak trudno? I skąd są te wszystkie wątpliwości i spory? Stąd, że to nie przyrostek sprawia trudność w tworzeniu nazwy, tylko głoski, które wymieniają się w podstawie słowotwórczej. W nazwie szczecinianin jedyną zmianą w podstawie szczecin- jest miękkość końcowej głoski n, czego zwykle nie zauważamy. Ażeby utworzyć nazwę gdańszczanin, musimy w podstawie gdańsk- wymienić głoskę s na sz, a głoskę k na cz. W nazwie kostomłocianin pochodzącej od nazwy Kostomłoty w podstawie słowotwórczej wymieniamy t na ć. Jeszcze trudniej jest utworzyć nazwę mieszkańców Szczecinka: szczecinczanin i szczecinczanka. Musimy bowiem wymienić tu głoskę k na cz i uwzględnić ruchomość samogłoski e. 

Wróćmy do nazwy Brzozdowce. Kto w nich mieszka? Czy brzozdowianie, jak chcą mieszkańcy, czy brzozdowiczanie – jak piszą dziennikarze? Żadna z tych form nie jest zbudowana właściwie. W formie brzozowianie umknęła gdzieś istotna głoska c, bo brzozdowianin to mieszkaniec Brzozdowa, nie Brzozdowiec. Natomiast forma brzozdowiczanie zawiera sylabę -wi-, której nie ma w podstawie słowotwórczej.

Jak więc zbudować poprawnie te nazwy? W podstawie brzozdowc- wymieniamy głoskę c na cz i dodajemy cząstki -anin i -anka: brzozdowczanin, brzozdowczanka. Według tego samego schematu tworzymy nazwy mieszkańców od innych podobnie zbudowanych nazw miejscowych: od Żurawce – żurawczanin i żurawczanka, od Minkowce – minkowczanin, minkowczanka, od Kuńkowce – kuńkowczanin i kuńkowczanka.

Zainteresowanym czytelnikom polecam bardzo ciekawy „Słownik nazw miejscowości i mieszkańców z odmianą i poradami językowymi”, wydany w 2007 roku przez PWN. 

13.10.2023

Pozwolą państwo

Tytułowa konstrukcja należy do zwrotów grzecznościowych stosowanych w oficjalnym typie kontaktów. Pozwolą państwo, że się przedstawię może powiedzieć mówca do zgromadzonych uczestników spotkania. Pozwolą państwo, że odwołam się do wieszcza – powie wykładowca do grona dostojnych słuchaczy.

Jaki w tym językowy problem? – zapytają czytelnicy. Taki oto, że nie ma wśród nas zgody co do formy czasownika. Jedni twierdzą, że czasownik powinien przybrać formę 3. osoby liczby mnogiej: pozwolą, inni natomiast uznają, że właściwa jest forma 2. osoby liczby mnogiej: pozwólcie. Swoimi wątpliwościami podzielił się też korespondent uniwersyteckiej poradni językowej, zwolennik pierwszej opinii: „Chodzi o zwracanie się do rozmówcy w liczbie mnogiej, ale w sposób łączący drugą osobę i formę grzecznościową. Słyszymy często: możecie państwo zamiast mogą państwo, znajdziecie państwo zamiast znajdą państwo. Moim zdaniem jest to niepoprawne, czy mam rację?”.

Tej kwestii nie można rozpatrywać w kategorii poprawności, albowiem obie konstrukcje są poprawne. Różni je natomiast poziom stylistyczny: państwo pozwolą to forma grzeczniejsza, wyrażająca szacunek dla odbiorcy, zwrot pozwólcie państwo jest swobodniejszy, służy do nawiązania kontaktu, ale szacunku nie wyraża. Nie znaczy to, że jest niegrzeczny, jest tylko mniej oficjalny i skraca dystans między rozmówcami. W związku z tym nie w każdej sytuacji komunikacyjnej można go fortunnie użyć. 

Tak właśnie odpowiedziałam korespondentowi, który jednak nie dał za wygraną: „Pani odpowiedź mnie zaskoczyła. A co w takim przypadku z konstrukcją: Możesz pan sobie poszukać i możesz pan znaleźć. To przecież tylko różnica w liczbie, pojedynczej albo mnogiej, i też razi”. To racja, taka forma dziś razi, bo już dawno wyszła z użycia. Ale gdy sympatyczna ekspedientka w osiedlowym sklepie mięsnym (kiedyś się mówiło – „w rzeźniku”) powiedziała do mnie: „Weź sobie pani tę karkóweczkę, zrobisz sobie pani kotleciki na trzy dni”, to nie poczułam się urażona, tylko rozbawiona, bo to zupełnie inna sytuacja komunikacyjna. Ja się w tym sklepie znalazłam w roli klientki z sąsiedztwa, więc owo weź sobie pani odebrałam nie tylko jako cechę języka pani sprzedawczyni, lecz także jako sygnał pewnej wspólnotowości, „sąsiedzkości” właśnie.

Rzecz jasna, stosowanie tej zamierzchłej formy grzecznościowej jest ryzykowne i może być uznane za niegrzeczne. Natomiast obie konstrukcje w liczbie mnogiej będą właściwe, jeśli ich użyjemy w odpowiedniej sytuacji, pamiętając, że służą innym celom i mają inny poziom sygnalizowanego szacunku do odbiorców.

A właściwie, że konstrukcja pozwólcie państwo zawiera go w ilościach śladowych.

06.10.2023

Kiedy wielką, kiedy małą?

Zapewne każdy z piszących miał chwilę ortograficznego wahania i nie mógł znaleźć odpowiedzi na pytanie, jak pisać: wielką czy małą literą? Nawet znajomość reguł nie zawsze pomaga, bo te same wyrazy mogą pełnić w tekście różne funkcje: raz być nazwą własną, raz pospolitą. Trzeba więc niejednokrotnie samemu zadecydować, jakiej litery użyć.

O jedną z takich tekstowych sytuacji pyta nas korespondentka poradni językowej: „Czy udzielając z urzędu odpowiedzi innej instytucji o osobie trzeciej stosujemy zapis słowa pan/pani wielką czy małą literą? Wychodząc z założenia, że każdemu należy się szacunek”. Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w regule ortograficznej, która jest sformułowana tak: „Wielką literą piszemy nazwy osób, do których się zwracamy w listach prywatnych i oficjalnych oraz urzędowych podaniach, a także nazwy osób bliskich adresatowi lub piszącemu. (…) Nazwy osób trzecich, jeśli te osoby są bliskie nam lub osobie, do której się zwracamy, także możemy wyróżnić wielką literą”. W piśmie urzędowym nie podkreślamy jednak żadnej bliskości (zwykle jej nie ma), więc wielka litera jest w nim zbędna. A szacunek wyrażamy w formach grzecznościowych pan, pani towarzyszących imieniu i nazwisku.

Inny problem ortograficzny ma druga korespondentka poradni, która pyta, jakiej litery użyć w skróconej nazwie własnej. Podaje taki przykład: „W Bielsku-Białej działa Towarzystwo Szkolne im. Mikołaja Reja, które w latach 90. założyło prywatne Liceum Ogólnokształcące im. Mikołaja Reja. Członkowie Towarzystwa (towarzystwa?) spotykają się co roku”. Wątpliwość pytającej rozstrzyga zasada 18.36 zapisana w „Wielkim słowniku ortograficznym PWN”: wielką literą można zapisać skrócone nazwy instytucji, których pełna nazwa została wymieniona wcześniej. Można, ale nie jest to konieczne, więc pisownia towarzystwa od małej litery też jest tu właściwa.

Wobec nierygorystycznie sformułowanej zasady to piszący podejmuje decyzję, jakiej litery użyć. Kolejny przykład korespondentki jest bardziej skomplikowany: „Forum Ekonomiczne w Karpaczu co roku otwiera prezentacja Raportu SGH i Forum Ekonomicznego. Nad Raportem (raportem?) pracują eksperci SGH i eksperci zewnętrzni. – Jesteśmy dumni z Raportu (raportu?) – mówił na otwarciu Forum (forum?) jego gospodarz”. Pierwsze zdanie cytatu jest niekłopotliwe: Forum Ekonomiczne to nazwa własna imprezy, a Raport SGH i Forum Ekonomicznego jest nazwą własną dokumentu, toteż wielkie litery są tu uzasadnione. Ale jak zapisać owe nazwy w zdaniu drugim i trzecim? Ja wybrałabym litery małe, bo Forum Ekonomiczne to także forum, czyli miejsce dyskusji, a Raport SGH to także raport, czyli pewien typ dokumentu.

Nadmiar wielkich jest w moim odczuciu rażący, ale każdy autor tekstu ma prawo podjąć własną decyzję. Umożliwiają mu to otwarte w tym zakresie reguły pisowni.

29.09.2023

Dwukropek

To oczywiste, że znaki interpunkcyjne pozwalają nam właściwie zrozumieć tekst. Najważniejszą rolę w nadawaniu sensu zdaniu odgrywa przecinek. Jest bowiem różnica między zdaniem: Przyjedzie ciocia, Kasia, wujek, Janek i Dorotka a zdaniem: Przyjedzie ciocia Kasia, wujek Janek i Dorotka. Są jednak znaki, których obecność nie ma tak istotnego wpływu na sens wypowiedzi, choć też mają ważne zadanie do wykonania. Zasady ich stawiania są jednak mniej rygorystyczne niż zasady dotyczące przecinka, myślnika czy kropki. Do takich znaków należy dwukropek.

Dwukropek ma określone zadanie do wykonania. Po pierwsze, wprowadza jakąś część tekstu, którą chcemy wyodrębnić. Najczęściej jest to cytat, np. Jak rzekł poeta: „I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem”. Po drugie, może poprzedzać wyliczenia, wyjaśnienia, zapowiedzi, dopowiedzenia.

Ta druga zasada nie zawsze jest oczywista, czemu daje wyraz korespondent naszej poradni językowej, który pisze tak: „W sprawie  dwukropka czytam następujące informacje: stawiamy go, gdy wyliczamy kilka elementów, a przed dwukropkiem umieszczamy formę ogólną, np. W te wakacje zamierzam odwiedzić kilka nadmorskich miejscowości: Międzyzdroje, Jastrzębią Górę i Puck. Jeżeli wyliczane elementy nie są poprzedzane formą ogólną, dwukropek nie jest konieczny, np. W wakacje planuję odwiedzić Międzyzdroje, Jastrzębią Górę i Puck. Która z tych zasad odnosi się do zdania: Zasady pisowni wyrazów z rz/ż, ch/h, ó/u? Czy po przyimku „z” należy postawić dwukropek?”.

W tym zdaniu dwukropek nie jest potrzebny, wszak stawiamy go przed wyliczeniem tylko wtedy, gdy poprzedza je jakiś uogólniający wyraz. Nie ma potrzeby wstawiać go w takim na przykład zdaniu: Kup chleb, bułki, chałkę, rogale. Ale potrzebny jest w zdaniu: Kup jakieś pieczywo: chleb, bułki, chałkę, rogale, bo pieczywo to wyraz uogólniający treść wyrazów stojących po dwukropku. Co więc ze zdaniem dotyczącym zasad pisowni, o które pyta korespondent poradni? Wymienione w nim litery rz/ż, ch/h, ó/u nie poprzedza żadna uogólniająca forma słowna, więc dwukropek jest tu zbędny. Gdyby zdanie miało taką na przykład postać: Zasady pisowni wyrazów z literami: rz/ż, ch/h, ó/u, to wtedy dwukropek byłby konieczny.

Oprócz wprowadzania cytatów i poprzedzania wyliczeń dwukropek zapowiada też uzasadnienia, wyjaśnienia, dopowiedzenia: Co wieczora rodzina martwi się: wróci czy nie wróci albo: Nie wiedziała, jak zareagować: śmiać się czy płakać.  Nie bez znaczenia jest także ta funkcja dwukropka, która dodaje melodii czytanemu zdaniu, bo wymaga zawieszenia głosu. Przeczytajmy głośno wszystkie zamieszczone w felietonie przykłady, a będzie wiadomo, o jaką melodię chodzi.

Tak więc dwukropek, jak każdy znak interpunkcyjny, wie, co ma w zdaniu robić. Wiemy to i my.

22.09.2023

Jest i nie ma

Współczesna polszczyzna jest pełna tajemnic. I nie chodzi tylko o znaczenia wyrazów, zwykle wyjaśniane w różnorodnych słownikach. Chodzi o reguły gramatyczne, których przestrzegamy, ale czasem ich nie rozumiemy. O taką tajemniczą regułę pyta korespondentka szczecińskiej poradni językowej: „Dlaczego w języku polskim, w niektórych sytuacjach, aby zaprzeczyć czasownikowi być, używa się czasownika mieć? Dlaczego mówimy jestem, ale nie ma mnie?”.

Ażeby wyjaśnić tę tajemnicę, trzeba się cofnąć do naszego językowego praprapradziadka, czyli języka praindoeuropejskiego, bo tam prawdopodobnie wszystko się zaczęło. A że najlepiej znają się na tych czasach historycy języka, przytaczam fragment wypowiedzi prof. Moniki Kresy, zamieszczonej w poradni językowej PWN: „Czasownik oznaczający ‘być’ odnosił się zwykle do faktu istnienia czegoś, stwierdzanego w pierwszej osobie, czasownik oznaczający ‘mieć’ – do faktu posiadania czegoś przez kogoś (patrzenie z perspektywy zewnętrznej). W języku praindoeuropejskim istniał najprawdopodobniej jeszcze jeden czasownik, który oznaczał zarówno ‘być’, jak i ‘mieć’. (…) Ten wieloznaczny czasownik zniknął, zanim z języka praindoeuropejskiego wykształciły się języki słowiańskie, ale jego obecność ostała się właśnie we współczesnym zróżnicowaniu. Mówimy: Ja jestem (bo to myślenie pierwszoosobowe), ale: Mnie nie ma (bo to postrzeganie z zewnątrz – to, że mnie nie ma, może stwierdzić tylko ktoś trzeci)”. Z biegiem czasu owa konstrukcja objęła także inne formy czasownika, dlatego możemy powiedzieć: ty jesteś – nie ma ciebie, on jest – nie ma go.

Nie wiem, czy współczesnym użytkownikom języka takie wyjaśnienie wystarcza. Pewnie nie całkiem, czego dowodem jest opinia innego korespondenta poradni: „Wchodząc do sklepu, pytam: Czy jest chleb? Pada odpowiedź: Nie ma. Dlaczego nie odpowiada się: Nie jest? Przecież chleb nikogo (niczego) nie ma, nie posiada. To chleb jest nieobecny, czyli nie jest”.

Trudno odmówić logiki takiemu myśleniu, jednak kryterium logiczności języka nie wystarcza, by orzekać o poprawności jakichś wyrazów. Zresztą, język nie musi być logiczny, ważne, by był gramatyczny i komunikatywny. Weźmy na przykład z pozoru nielogiczne sformułowanie Jestem samochodem, które oparte jest na wielofunkcyjności czasownika posiłkowego być. Potoczne wyrażenie Jestem samochodem nie oznacza, że ktoś się utożsamia z samochodem, tylko że tym samochodem przyjechał. Formy gramatyczne czasownika być: jest, będzie, było uwypuklają różne sensy wypowiedzi: Wojsko jest wojsko, Będzie z miesiąc, jak wyjechał, Było się uczyć itp.

Większość współczesnych pozornych językowych nielogiczności można wytłumaczyć procesami historycznymi. Ich znajomość poszerza naszą wiedzę, ale nie jest niezbędna, by mówić i pisać poprawnie.

Używamy plików cookies, aby zapewnić najlepszą jakość. Kontynuując korzystanie z naszej strony, zgadzasz się z naszą polityką dotyczącą plików typu cookies.